mały pianista
Przemyślenia

Czy Ty byś tak potrafił? O dzieciach, które dają radę

Mam tu na blogu taki dział Niezwykłe dzieciaki. I zwykle opisuję tutaj historie, które gdzieś znajdę: przeczytam, zobaczę, usłyszę. Opisuję, bo mnie poruszyły, wzruszyły, wydały mi się piękne.
Dzisiaj pomyślałam, że dawno już nic nie pisałam o niezwykłych dzieciakach, a mam coś w zanadrzu.
Postanowiłam jednak „zanadrze” zostawić sobie na przyszłość, a dzisiaj napiszę o niezwykłych dzieciakach, które mam wokół siebie. O dzieciakach, na które patrzę, z którymi rozmawiam.
Jak niektórym, tym, którzy czytują mnie od czasu do czasu , wiadomo, moja starsza córka chodzi do szkoły muzycznej. Uczy się gry na skrzypcach. W tym roku jest już w 4 klasie cyklu sześcioletniego. Wiem, że większości z Was niewiele to mówi, więc dla jasności, szkoła muzyczna I stopnia daje możliwość nauki w dwóch cyklach 4 i 6 – letnim.
Nie wiem jaki jest próg wiekowy zapisu do szkoły, ale ten podział na dwa cykle wynika z tego, że naukę w szkole mogą rozpocząć dzieci w bardzo różnym wieku. Te młodsze zawsze kwalifikują się do cyklu 6- letniego.
Moja córka rozpoczęła naukę w wieku 6 lat, bo chciała.
Wiem, jak to brzmi, ale ona naprawdę chciała grać,  a ja nie gram na żadnym instrumencie i nawet nie potrafię czytać nut.

Jest więc w 4 klasie i dzięki temu nie muszę już tak dużo czasu spędzać w szkole, bo wystarczy, że ją tam odstawię i zabiorę po lekcjach.  Przez pierwsze 2, a w zasadzie to i 3 lata spędzałam tam mnóstwo czasu. Miało to oczywiście i swoje dobre strony, bo nawiązałam dzięki temu kilka nowych, świetnych znajomości.
Na marginesie, nawiązywanie znajomości dzięki dzieciom, to jest osobny, ciekawy temat, Może kiedyś…

Będąc przez te 3 lata częstym i zasiedziałym gościem w szkole, obserwowałam swoje dziecko i dzieci, które tam spotykałam, których miałam okazję posłuchać podczas przerw na korytarzu. Większość z nich wzbudzała i wzbudza nadal mój zachwyt. Poważnie.
Bo wyobraźcie sobie kilkuletnie dzieci, które mają właściwie każdy dzień tygodnia, łącznie z weekendami bardzo często, wypełniony właściwie od rana do wieczora, z naszej perspektywy patrząc, obowiązkami.
Wiem, co teraz myślicie. Moja pierwsza reakcja była dokładnie taka sama: Boże, tragedia, ci rodzice chyba zwariowali, ja chyba zwariowałam.

A jednak te dzieci są szczęśliwe, pełne energii i kochają to swoje granie. A jak genialnie sobie ze wszystkim radzą.
Moja córka jest jednym z najlepszych uczniów w swojej klasie w szkole podstawowej i dzieci, które znam ze szkoły muzycznej są, podobnie, jak moja córka, tymi lepszymi uczniami w swoich  klasach. Chodzi mi o wyniki w nauce.
Czy są wyjątkowo zdolne? Chyba  nie. Myślę, że tajemnica tkwi w tym, jak te dzieciak i radzą sobie z obowiązkami.
Pogodzenie nauki w podstawówce z regularnymi ćwiczeniami na instrumencie i przygotowaniem do lekcji teorii w szkole muzycznej. Lekcje w szkole muzycznej, a do tego przecież jeszcze niejednokrotnie jakieś inne zajęcia dodatkowe, imprezy urodzinowe w klasie, spotkania rodzinne, no i przecież, jak każdy i one potrzebują czasu dla siebie na zabawę, lekturę, film, pogapienie się w sufit.
To wszystko dla przeciętnego ucznia jest nie do pogodzenia i nie do zrealizowania. A one to robią.
Warunek jest oczywiście jeden: muszą tego same chcieć, ale o takich tutaj piszę.
Dziecko zmuszane do czegoś przez rodziców nie ma najmniejszych szans na dłuższą metę, żeby dać sobie radę. Przede wszystkim psychicznie.
Czy myślicie, że mała pianistka z naszej szkoły, dziewczynka z bardzo ciężką wrodzoną wadą, jeżdżąca na wózku i poddawana kilka razy w roku poważnym operacjom, mogłaby grać na fortepianie i brać udział we wszystkich zajęciach, gdyby tego naprawdę nie kochała?

I nie ma tu znaczenia talent, poziom maestrii, bo większość z tych dzieci, albo nie będzie muzykami, albo będzie przeciętnymi muzykami, ale na pewno, jeśli tylko nic niedobrego nie przydarzy im się po drodze, będą wspaniałymi i ciekawymi ludźmi. Ludźmi zarażającymi energią.
Wiecie, jakie iskierki te dzieci mają w oczach nawet po całym dniu zajęć?

Napisałam tu o dzieciach ze szkoły muzycznej, bo takie znam, ale każde dziecko oddające się swojej pasji, nawet tej chwilowej i godzące tę pasję z codziennymi obowiązkami jest niezwykłe.
Bo przecież dobrze wiemy, że ludzie dorośli niejednokrotnie nie są w stanie podołać nadmiarowi zajęć.
A te dzieci to potrafią.
Niezwykłe dzieciaki.

2 komentarze

  • Lunka1969

    Kilkanaście lat temu pracowałam w jednym z krakowskich domów kultury.Pewnego popołudnia usłyszałam jak oczekująca na zakończenie zajęć w domu kultury w sejcji plastycznej, do której uczęszczał pewien mały chłopiec,jego starsza siostrzyczka, zagrała na skrzypcach.Mała pewnie nie chciała uronić ani minuty.Mama wysłała ja po brata bo sama była w pracy. Przystanęłam i zapytałam czy chciałaby kiedyś zagrac u nas na scenie, na przykład próbę generalną przed szkolnym koncertem popisowym.Wiem, że szkoły muzyczne organizują je regularnie.Mała była córką nauczycielki ze szkoły muzycznej.Dziewcyznka skontaktowała mnie ze swoja mamą i wkrótce w naszym domu kultury ruszył cykl spotkań muzycznych pt „Co tak pieknie gra?”.
    Na koncerty przychodziły tłumy uczniów w ramach lekcji wychowania muzycznego.Koncerty cieszyły się dużym powodzeniem.To prawda, muzyka łagodzi obyczaje.Rozbrykana uczniowska publiczność wychodziła z koncertów grzeczna, uśmiechnięta, zasłuchana…W jakiś sposób lepsza:) Zachowuję to wspomnienie w ciepłym zakątku serca:) A o wpływie wprawek muzycznych na zbilansowany rozówj dwóch pókul mózgowych, przekładający się na lepsze wyniki w nauce uczniów szkół muzycznych napisano już morze atrykułów.Podziwiam, gratuluję i życze córeczce sukcesów w nauce i satysfakcji z bycia dobrze zorganizowanym człowiekiem:))

    • admin

      Dziękuję, Dziękuję za piękną i budującą historię. Słuchanie koncertów na żywo ma w sobie jakąś magiczną moc, to nie to samo, co płyta. A na dzieciach dodatkowo duże wrażenie robi to, że w takim przypadku, jakt ten, który opisałaś, grają dzieci. To w nich budzi podziw, ale też niejednokrotnie jest powodem do tego, żeby samemu spróbować, choćby przez moment. A taka pani z domu kultury to skarb:-) czy raczej osoba, która potrafi dostrzec,nie przechodzi obojętnie, ma pomysł. Myślę, że tamta dziewczynka też ciepło wspomina tamte chwile. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *