A gdyby nas odcięli od Internetu, to co?
Kilka dni temu mignęła mi gdzieś w Internecie wiadomość na temat tego, że Rosja może, ma taką możłiwość, odciąć sporą część świata od prądu i Internetu.
Rosyjskie okręty pływają sobie po Atlantyku w okolicy, gdzie są położone kable, przez które połowa ponoć świata łączy się z Internetem. Ze szczegółami się nie zapoznałam. Amerykanie monitorują podobno działania Rosjan, Brytyjczycy się nie wypowiadają.
Światowa polityka to nie jest moja domena, dlatego nie będę się wypowiadać na ten temat.
Piszę o tym tylko dlatego, że ta wiadomość skłoniła mnie do refleksji na temat tego, co by było, gdyby tak się rzeczywiście stało: gdybyśmy zostali odcięci od Internetu.
Podejrzewam, że spora część ludzkości popadłaby w depresję. I mówię to całkiem poważnie.
Ludzie, którzy zaczynają i kończą dzień sprawdzając wiadomości i konto na Facebooku, mieliby poważny problem i z pewnością nie potrafiliby się odnaleźć w rzeczywistości pozbawionej Internetu.
Wyobrażam sobie tę panikę, strach przed tym, że nie wiesz, co się dzieje z Twoimi znajomymi, co teraz jedzą, albo w co są ubrani.
Co z ludźmi, którzy mają potrzebę pokazywania się nieustannego i budowania na tym pokazywaniu własnej wartości?
Nie możesz się umówić, nie możesz dojechać do celu, bo dawno przestałeś patrzeć na znaki drogowe i czytać mapę. Nie wiesz, kiedy Twoi znajomi, ba, członkowie rodziny obchodzą urodziny. Jak spędzać wolny czas?
Co z dziećmi i nie tylko zresztą, które nie potrafią korzystać z encyklopedii i słowników, bo wszystko znajdują w Necie?
Co by się stało, gdybyśmy zostali po prostu odcięci od wiadomości? Gazety? Przecież to lata świetlne. Gazety papierowe są dobre do komentowania rzeczywistości, ale nie do przekazywania informacji, która dzisiaj jest przekazywana w trybie ekspresowym.
W tej chwili coś dzieje się w Nowym Jorku, a za 10 minut Ty w Polsce czy gdziekolwiek indziej, już o tym wiesz.
Inna sprawa to czy jest Ci to potrzebne, ale faktem jest, że większość, w tym ja, odczuwa nieustanną potrzebę sprawdzania tego, co się dzieje na świecie, w Polsce, w regionie, mieście.
Choćby ostatnie wybory.
Odbyły się, ogłoszono wyniki, ma zostać powołany rząd. Trwają rozmowy. Wszystko jest normalnie, odbywa się w zwykłym trybie, ale ile razy już Beata Szydło przestała być premierem? Ile razy Antoni Macierewicz zostawał Ministrem Obrony Narodowej, a potem spadał ze stołka? Ile już razy analizowana była porażka lub sukces rządu, którego jeszcze nie ma?
To wszystko jest męczące, ale to jest nasza rzeczywistość i tak naprawdę większość z nas, pomijając te pokolenia najstarsze, które żyją jednak trochę inaczej, nie wyobraża sobie życia bez tych wszystkich „atrakcji”.
A jest jeszcze jeden aspekt ewentualnego braku dostępu do Internetu, może najważniejszy, na pewno najpoważniejszy w skutkach. Mnóstwo ludzi zostałoby pozbawionych możliwości zarabiania.
Nie wiem czy większość, ale na pewno spora część ludzkości utrzymuje się z pracy wykonywanej za pośrednictwem Internetu. Sklepy, freelancing, home office, blogi, programy zarobkowe. Są tacy, którzy utrzymują się tylko z pracy w Sieci.
To już byłby na pewno poważny problem.
Nie wspominam o sprawach strategicznych, na których się nie znam, ale przecież włodarze najważniejszych państw świata też komunikują się za pośrednictwem Internetu, najważniejsze informacje przepływają tą drogą, jeśli nie wszystkie, to spora ich część na pewno.
Ciekawe czy po pierwszym szoku potrafilibyśmy sobie dać radę?
Ja pamiętam czasy, kiedy bez Internetu, bez telefonu komórkowego, ba, nawet bez stacjonarnego, umawialiśmy się z przyjaciółmi, spotykaliśmy się, potrafiliśmy się nie spóźnić.
Życie towarzyskie kwitło.
Pamiętam, jaką przyjemność sprawiało mi myszkowanie po bibliotecznych katalogach w poszukiwaniu książki, która była mi potrzebna, albo przesiadywanie w czytelni, bo był tylko jeden egzemplarz, którego nie można było wypożyczyć. Ja to pamiętam, potrafię spędzić wakacje bez telewizora, Internetu i radia, może nie miałabym kłopotu z zaakceptowaniem, że Internet nie działa, chociaż nie jestem tego do końca pewna.
Co z tymi, którzy nie znają już dawnego świata?
Mam nadzieję, że nie będziemy się musieli o tym przekonywać, bo przecież to, o czym ja napisałam, to tylko procent naszej internetowej, życiowej rzeczywistości.
2 komentarze
Monika | Kamperki
Troszkę to popadanie w skrajność, bo akurat to co robią znajomi co jedzą i w czym chodzą, to nie jest wszystko, czego szukamy w internecie. Ale faktycznie, było by ciężko, choćby z wiadomościami, kontaktami biznesowymi, czy po prostu pracą, jaką wykonujemy online…
admin
A to zależy kto czego szuka, ale tak, to popadanie w skrajność:-), ale trochę tak celowo. Na poważnie jednak to najbardziej martwi mnie kwestia pracy online. Jeśli stanie się jedynym źródłem utrzymania, a często tak się już dzieje,co wtedy zrobimy? Oto jest pytanie? Byłoby ciężko