Bojowa pieśń tygrysicy
Dzisiaj znowu będzie recenzja. Jak dawniej.
Jestem świeżo po lekturze książki, która obrosła legendą w szkole muzycznej, do której uczęszcza moja córka.
„Bojowa pieśń tygrysicy” Amy Chua. Jej podtytuł: Dlaczego chińskie matki są lepsze?
Hmm. Dziwnie brzmi, co?
To prawdziwa historia. Gdybym spotkała Amy osobiście, prawdopodobnie, patrząc na to, co robi swoim córkom, znienawidziłabym ją.
Czytając jednak książkę, poznając jej myśli, wątpliwości, strach i obawy, których nie poznałabym, gdybym ją spotkała osobiście, polubiłam ją. Nawet jej czasem współczułam. Jej córkom chyba jednak bardziej, choć z drugiej strony zazdrościłam trochę tego, jakie są. Jakimi jawią się w tej książce przynajmniej.
Amy to Amerykanka, córka chińskich imigrantów. Piękna, mądra, wykształcona. Matka dwóch córek, które od samego początku wychowuje według chińskiej tradycji, czyli surowo, bo nie zgadza się z metodami matek amerykańskich.
Bywa bezwzględna, głucha na prośby i płacz, stanowcza i konsekwentna, a wszystko dlatego, że kocha bezgranicznie swoje dzieci i chce dać im to, co w jej mniemaniu jest dla nich najlepsze. No właśnie, w tym cały szkopuł, w jej mniemaniu najlepsze niekoniecznie jest takie w mniemaniu jej córek.
Co z tego wynika i czy taka historia może skończyć się dobrze, musicie przeczytać same, bo musiałabym streścić książkę, a wtedy odbiorę Wam przyjemność z jej przeczytania.
Faktem jest, że patrząc na to, jak Amy wychowywała swoje dzieci, trudno się często z nią nie zgodzić, co do lenistwa, braku konsekwencji czy bezmyślności amerykańskich czy europejskich rodziców.
Czy jednak chińskie metody są do zastosowania przez Europejczyka?
Osobiście szczerze wątpię, to po prostu całkowicie odmienna mentalność.
Osobiście trudno by mi było odmówić córce wszystkich przyjemności w imię…No właśnie, w imię czego? Perfekcjonizmu? Doskonałości?
A czy ona będzie od tego, aby na pewno szczęśliwsza?
Może jednak choć odrobinę uszczknąć z chińskiej metody wychowawczej i zastosować w stosunku do swoich dzieci. Nie powinno im to zaszkodzić.
Polecam, bo poza wciągającą historią, książka Amy Chua to dobra literatura, napisana barwnym, zadziornym językiem. Czyta się ją jednym tchem.
2 komentarze
Pingback:
Pingback: