Co czytacie czyli ciekawe książki dla dzieci
Jak już tu pewnie gdzieś kiedyś pisałam, lubimy sobie poczytać, a nasze lektury wypożyczamy w bibliotekach.
Problem w tym, że czasami tracę orientację i nie bardzo wiem, co wypożyczyć.
Bo mam jakieś takie wrażenie, że coś dziwnego stało się z literaturą dla dzieci. Współczesną literaturą.
Kiedy pójdzie się do księgarni, półki wprost uginają się pod ciężarem pięknych, kolorowych książeczek.
Jest ich mnóstwo i dla dzieci w każdym wieku. Problem tylko w tym, że kiedy chciałam kiedyś kupić baśnie Andersena, to udało mi się znaleźć jedynie jakieś opracowanie czy powiedziałabym raczej nawet wariacje na temat baśni Andersena. Z innymi klasycznymi pozycjami, jest zresztą to samo.
Współczesna literatura dla dzieci jest w moim odczuciu jakaś dziwna. Dziwne postaci, dziwna, nierealna, straszna atmosfera, wszechobecne czary i magia, która inaczej niż w poczciwym Kopciuszku czy Królowej Śniegu jest głównym bohaterem.
Ta literatura nie tylko w moim odczuciu jest dziwna i nieciekawa. Najlepszymi recenzentami są przecież dzieci i to one nie chcą tych książek ani czytać, ani słuchać. Albo i m się nie podobają, albo straszą.
Dlatego takim uznaniem cieszą się w naszym domu pozycje bardziej klasyczne: Alicja w Krainie Czarów, Przygody Mikołajka, nieśmiertelny Kubuś Puchatek.
Ostatnio wpadłam na pomysł przeczytania dzieciom czegoś, co sama uwielbiałam, co stoi ciągle, dość sfatygowane na mojej półce. Czytamy Anię z Zielonego Wzgórza.
Miałam trochę obawy, co do młodszej córki czy to dla niej, czy zrozumie, czy nie będzie się nudzić.
Nie nudzi się. Każdego wieczora krzyczy, że pora czytania, mam natychmiast stawić się w pokoju.
Przeżywa perypetie Ani i śmieje się z jej gadulstwa i fantazji.
Starsza jest po prostu zakochana w historii, w Ani i przeżywa wszystko jeszcze dwa razy bardziej.
I nie ma wcale znaczenia to, że to zupełnie inna epoka, całkiem inny język i zajęcia, naiwne jak na dzisiejsze czasy marzenia.
Czasami pytają tylko czy wiem co znaczy takie czy inne słowo, powiedzenie.
A przecież według dzisiejszych „standardów” taka książka to chłam. Żadnej wróżki, żadnego ratowania świata z opresji, żadnych wyjątkowych mocy. Zwykła dziewczynka, zwykli ludzie, zwykłe sprawy…
Czytamy co wieczór jeden rozdział, więc czasu na delektowanie się jest sporo.
Polecamy Anię z Zielonego Wzgórza, zabawa świetna.
A Wy możecie polecić jakieś warte przeczytania książki dla dzieci? Może ja czegoś nie wiem?
4 komentarze
Magdallena
Ja czytałam, zawsze wieczorami przed snem. Syn się wyciszał po całym dniu wrażeń i był przeszczęśliwy, że tylko jemu poświęcam czas. Szczególnym sentymentem dążę książkę „Mio, mój Mio” Astrid Lingren. Teraz już sam czyta i to dużo.
Polecam:
http://magdallenamagazine.blogspot.com/2014/04/dziecinstwo-bez-ksiazek.html
admin
O, zapomniałam o Astrid Lindgren. Też już czytałyśmy. „Nils Paluszek i inne opowiadania”, chociaż miałam wątpliwości, bo to historie o dzieciach chorych, albo samotnych, jest też śmierć. O dziwo podobało im się, słuchały z zainteresowaniem, łezka popłynęła, ale podobało się. Dziękuję za podpowiedź, na pewno przeczytamy, a przy okazji zauważyłaś coś, co w czytaniu jest wspaniałe, poza samym czytaniem oczywiście. Ten czas tylko dla dzieci. One to po prostu uwielbiają.
Wcześniak i co dalej
My na razie czytamy krótkie wierszyki, bo na tyle wystarcza Brzdącowi uwagi. Ale czasem wybieram jakieś bajki na prezent i zawsze mam problem. Moje odkrycie: najbardziej klasyczne wersje bajek znajduję nie w księgarniach a w supermarketach. Tam najczęściej znajduje fajne pozycje.
admin
No proszę, a ja zawsze te półeczki omijam, bo mi się jakoś tak to nie komponuje:-), książka to księgarnia. Taka tradycjonalistka ze mnie. Na pewno sprawdzę, dziękuję za podpowiedź.A Brzdąc się wyrobi:-)