Człowiek w poszukiwaniu sensu Viktor E. Frankl okładka książki
Książka

Człowiek w poszukiwaniu sensu

Źródło: https://myhero.com/viktor-frankl-viktor-frankl-a-hero-for-the-hopeless

Tylu książek nie przeczytałam
I nie przeczytam.
Nie zdążę.
Pal licho te, których czytać nie warto, ale ile jest takich, jak ta, o której za chwilę opowiem?
„Człowiek w poszukiwaniu sensu” Viktora E Frankla.

Czytnik ebooków moje wybawienie

Tu przy okazji, mała dygresja: jak to dobrze, że mam czytnik. A tak się przed nim broniłam:-)
Gdyby nie on, nie miałabym prawdopodobnie okazji przeczytać wielu książek.
Bo nie mam miejsca na ich przechowywanie.
I kosztują najczęściej niemało.
A biblioteki nie mają wszystkich tytułów i często jest tak, że tego, czego szukam, po prostu nie można wypożyczyć.
A na czytniku wyszukuję tytuł.
Najczęściej jest dostępny.
Klikam.
Dodaję na półkę.
I już mogę czytać.
Mam już bardzo długą listę 🙂

Człowiek i potworna historia, która niesie nadzieję

Trafiłam na nią przypadkiem. To znaczy szukałam czegoś zupełnie innego i trafiłam na nią na jakiejś stronie, która proponowała tytuły przeznaczone dla młodzieży.
Opis bardzo mnie zainteresował.
Przeczytanie jej zajęło mi dwa wieczory – gdyby nie obowiązki przeczytałabym ją jednym tchem.

To historia człowieka, który przeżył piekło na ziemi.
Człowieka, który nie stracił człowieczeństwa, nie stracił nadziei i potrafił zarażać nią innych.
To historia człowieka, który z potworności, które przeżył, potrafił wyprowadzić dobro dla innych.
Historia człowieka, który chyba nie czuł nienawiści, co w obliczu tego, co przeżył, wydaje się wręcz niemożliwe.

Człowiek w poszukiwaniu sensu Viktora E. Frankla

Victor E. Frankl był austriackim psychiatrą, psychoterapeutą, profesorem neurologii i twórcą logoterapii.
Był także więźniem 4 obozów koncentracyjnych, co zdeterminowało jego życie, jego stosunek do życia i ludzi i kierunek badań i obserwacji.
To tam w praktyce wypracował założenia swoich teorii.

Książka dzieli się na dwie części.
Pierwsza opowiada historię obozową, druga to rodzaj refleksji nad kondycją psychiczną i moralną człowieka w obliczu monstrualnego zła.

Historia doktora J. zbrodniarza ze Steinhof

Byłem wówczas przekonany, że, podobnie, jak inni doktor J. z pomocą swoich kamratów zdołał przedostać się do Ameryki Południowej. Jednak całkiem niedawno zgłosił się do mnie pewien były austriacki dyplomata przez wiele lat więziony za żelazną kurtyną, najpierw na Syberii, a następnie na słynnej moskiewskiej Łubiance. Podczas badana neurologicznego mój pacjent niespodziewanie zapytał mnie czy przypadkiem nie znam doktora J.
Gdy potwierdziłem, odparł: Poznałem go na Łubiance. Umarł tam w wieku około czterdziestu lat na raka pęcherza moczowego. Zanim jednak umarł, dał się poznać jako najlepszy towarzysz niedoli, jakiego można sobie wymarzyć!
Wszystkim niósł słowa pociechy. Swoim zachowaniem dorównał najwyższym moralnym standardom. Był najlepszym przyjacielem, jakiego spotkałem podczas wielu lat mego pobytu w niewoli!…
Jakie wobec tego mamy prawo przesądzać o przyszłym postępowaniu człowieka? Możemy przewidzieć posunięcia maszyny czy automatu, możemy też pokusić się o próbę przewidzenia działania czy dynamiki ludzkiej psyche. Lecz człowiek to coś więcej niż psyche

O wolności

Wolność nie jest jednak ostatnim słowem. Wolność stanowi jedynie część historii i tylko połowę prawdy.
Wolność to nic innego, jak negatywny aspekt zjawiska, którego pozytywnym aspektem jest odpowiedzialność.
Wolności grozi wręcz degeneracja w zwykłą arbitralność, o ile nie będzie przeżywana w kategoriach odpowiedzialności.”


Godność ludzka

Osoba cierpiąca na nieuleczalne zaburzenia psychotyczne może utracić zdolność normalnego funkcjonowania, ale zachować godność istoty ludzkiej. Tak oto, ni mniej, ni więcej, brzmi moje psychiatryczne credo.
Gdybym je kwestionował, nie uważałbym swej pracy za wartą zachodu. O co bowiem miałbym wówczas walczyć? O uszkodzony niczym maszyna mózg, którego nie sposób naprawić? Gdyby pacjent nie był kimś więcej – o wiele więcej – eutanazja byłaby rzeczywiście czymś uzasadnionym


W obozach koncentracyjnych, na tym żywym laboratorium i polu doświadczalnym, obserwowaliśmy i byliśmy świadkami tego, jak wielu z naszych towarzyszy zachowywało się, jak świnie, podczas, gdy inni postępowali niczym święci. Człowiek ma możliwość wyboru każdej z tych postaw; to, którą z nich urzeczywistni, zależy od jego osobistej decyzji, a nie od okoliczności.

Wciąż aktualne, może bardziej niż kiedykolwiek za naszego życia

Zygmunt Freud domagał się niegdyś: „Spróbujmy poddać kilku jak najbardziej zróżnicowanych osobników działaniu głodu. Wraz z nasilającym się imperatywem, jakim będzie dążenie do zaspokojenia głodu, indywidualne różnice między nimi zaczną się zacierać, a w ich miejsce pojawi się solidarne dawanie wyrazu tej samej niezaspokojonej potrzebie”. Co za szczęście, że Zygmuntowi Freudowi oszczędzona została konieczność poznania od wewnątrz rzeczywistości obozów koncentracyjnych.
Jego pacjenci spoczywali na kozetce zaprojektowanej w luksusowym duchu kultury wiktoriańskiej, a nie w brudzie baraków Auschwitz. Tam jednak owe „indywidualne różnice” nie „zacierały się”, przeciwnie, w miarę upływu czasu ludzie coraz bardziej się od siebie różnili. Opadały maski odsłaniając oblicza łajdaków i świętych.
Obecnie nie należy się już wahać przed użyciem określenia „święci” – wystarczy wspomnieć postać ojca Maksymiliana Kolbe, który skazany w Auschwitz na śmierć głodową, został ostatecznie dobity zastrzykiem kwasu karbolowego, a w 1983 roku kanonizowany…
Można oczywiście zadać pytanie czy naprawdę musimy odwoływać się aż do „świętych”. Czy nie wystarczyłoby o prostu nazwać ich przyzwoitymi ludźmi?
To prawda, że stanowią zdecydowaną mniejszość. co więcej, zawsze nią pozostaną.
A jednak właśnie w tym fakcie dostrzegam wyzwanie, aby dołączyć do owej mniejszości.
Sytuacja na świecie jest bowiem fatalna, a będzie jeszcze gorsza, jeśli każdy z nas nie da z siebie wszystkiego…

Może jednak ciągle jeszcze jest nadzieja

Tyle lat już minęło od czasu tamtej gehenny, a świat wcale się nie zmienił.
Wydawało się nam przez te lata, że jesteśmy bezpieczni, albo w miarę bezpieczni. Że od nas nic nie zależy.
I nagle rzeczywistość pokazała swoją prawdziwą twarz.
Może jednak jeszcze nie jest za późno dołączyć do mniejszości, o której pisze Viktor E. Frankl i wykorzystać tę wolność, jaką jeszcze wciąż mamy?

8 komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *