Jak kilka słów zmieniło mój dzień
Zaczyna czasem człowiek dzień, który ma być taki, jak wszystkie poprzednie i wszystkie następne i w sumie nawet taki jest. A jednak mimo, że nie zdarzyło się właściwie nic, ten dzień kończy się w sposób nieoczekiwany i niezwykły.
I nagle, uświadamiasz sobie, że jesteś jakoś bogatszy, chociaż właściwie nic ci nie przybyło.
Dziwna sprawa.
O takich historiach czyta się w książkach, albo ogląda w filmach, ale w życiu, rzadko się zdarzają.
Ja nie jestem pisarką, ale spróbuję opowiedzieć o tym, co wydarzyło się wczoraj i dlaczego czuję się bogatsza.
A było to tak.
Wczoraj nasz proboszcz obchodził urodziny.
Co robi proboszcz, kiedy obchodzi urodziny? Odprawia mszę św.
Jeśli jednak myślicie, że taka msza to same smuty, to jesteście w wielkim błędzie.
Bo po pierwsze sama msza, wbrew pozorom, nigdy nie jest smutna, a po drugie, kiedy jubilat sam nie wie ile kończy lat, to się robi jeszcze weselej.
Najpierw sam sobie odjął lat, potem inny ksiądz mu dodał 10, ludziska próbowali się doliczyć i generalnie trochę śmiechu było.
No, ale jakby nie patrzeć nie ma w tym nic niezwykłego.
Kościół nie kościół, ludzie lubią żartować i lubią się śmiać. przynajmniej niektórzy.
I nie to było w tym dniu niezwykłe.
W tygodniu podczas mszy nie ma kazania. Jednak nasz proboszcz uwielbia mówić, rozmawiać, opowiadać.
Dlatego nie podarował sobie i na koniec mszy musiał kilka słów powiedzieć.
No, cieszył się po prostu.
Nie będę cytować wszystkiego oczywiście, bez obaw, ale tych kilka słów, które na mnie zrobiły wrażenie i to one właśnie m. in. zmieniły mój dzień Wam przytoczę.
Najpierw króciutki wstęp, bo bez niego nic nie zrozumiecie.
Nasz kościół parafialny to opolska Katedra. Liczy 800 lat, a prawdopodobnie i więcej, bo fundamenty mogą mieć podobno i 200 lat więcej.
W tej chwili jest w remoncie i remont potrwa jeszcze ze 2- 3 lata.
Powoli, w miarę odsłaniania kolejnych fragmentów odnowionych ścian poznajemy historię, która była dotąd zasłonięta brzydkim, szarym tynkiem położonym na początku XX w.
Poznajemy historię, która jest zamknięta w cegłach.
Ściana nie jest jednolita, widać na niej zmiany. Niektóre cegły jakby do siebie nie pasowały, nie są położone równo, jak po sznurku, są miejsca, w których ich brakuje. Są miejsca, w których trzeba było wstawić całkiem nowe.
Widać na tej ścianie, jak Katedra powstawała, jak się rozbudowywała, jak zmieniała. Mądrzy ludzie potrafią odróżnić cegły romańskie od gotyckich. Potrafią zobaczyć w tej ścianie mnóstwo rzeczy, których ja nie widzę.
Jednak staję przed nią i w ciszy słyszę te śpiewy, szepty, modlitwy, te miecze w akcie pokuty tępione na kamiennych łukach wokół drzwi (które oczywiście nie pamiętam, jak się nazywają).
Prawdopodobnie proboszcz częściej przed tą ścianą staje, bo zobaczył w niej więcej.
Być może ta metafora będzie dla niektórych mało subtelna, bo talentu literackiego to nasz proboszcz nie ma, ale mówi z serca. I do serca trafia i to jest dla mnie najważniejsze.
My jesteśmy, jak ta ściana. Tworzymy przez wieki Kościół.
My teraz, jesteśmy tylko małym fragmentem tej ściany, ale bez nas by ona nie stanęła, podobnie, jak bez tych, którzy zostali położeni wcześniej.
Nie tworzymy jednolitej powierzchni, w wielu miejscach do siebie nie pasujemy.
Niektóre cegły są bardzo zniszczone i brzydkie. Czasem się je uzupełnia na nowo, a czasem trzeba zupełnie wymienić. Zdarza się.
A jednak wszyscy razem tworzymy ścianę, która stoi prosto i pnie się do góry. I daje oparcie.
Jeśli nawet są miejsca, o które nie można, albo nie warto się opierać, to obok jest piękna, zdrowa cegła.
Jedna cegła jest niczym, te mnóstwo cegieł to moc.
I tak ksiądz proboszcz kilkoma słowami zmienił wczoraj mój zwykły dzień, w dzień niezwykły.
Bo przecież te cegły to nie tylko Kościół.
To także Dom, Rodzina, Ojczyzna, Świat.
Warto by było częściej przypominać sobie, że my to nie początek, ani nie koniec.
Popatrzcie sobie czasami na starą ceglaną ścianę. Na pewno taką gdzieś znajdziecie.
To dobrze robi.
A tak swoją drogą, szukając nazwy tych łuków, co to o nią grzesznicy tępili miecze, której nie znalazłam, bo mi cierpliwości zabrakło, obejrzałam mnóstwo zdjęć gotyckich budowli.
I nadziwić się nie mogę.
Po pierwsze, że w czasach, kiedy o dzisiejszej technologii nikt nawet nie mógł pomarzyć wznoszono tak niesamowite budowle.
I tu podziw miesza się z przerażeniem, bo przecież mam świadomość ile ofiar każda taka piękność pochłonęła.
A z drugiej strony zawsze się zastanawiam nad tym czy kiedyś ludzie mieli większe poczucie piękna, albo czy bardziej niż my dzisiaj potrzebowali piękna?
Bo jak się zestawi taką gotycką budowlę z dzisiejszą, to nawet nie ma czego porównywać. I wcale nie chodzi mi o rozmiary, a przede wszystkim o detale.
Jak to jest?
No i na koniec tak sobie pomyślałam, bo dla mnie to jest bardzo ciekawe, że jeśli byście chcieli zobaczyć tę naszą katedralną ścianę, to możecie to zrobić tutaj OPOLSKA KATEDRA
Jeden komentarz
Pingback: