leki ratujące życie?
Przemyślenia

Zapoznaj się z treścią ulotki…

Wiecie, co? Ja naprawdę nie wiem sama, jak ja jeszcze funkcjonuję i trzymam się kupy.
Szczypię się w rękę, żeby sprawdzić, bo może mi się tylko zdaje, ale nie, jestem, oddycham, czuję się dobrze.
Jak to możliwe, skoro nie używam tych wszystkich reklamowanych, co chwilę, suplementów, leków, poprawiaczy humoru i wyglądu?

Nie używam specyfiku poprawiającego trawienie i eliminującego dyskomfort trawienny, ani takiego, dzięki któremu mogłabym obżerać się bez umiaru.
Nie zażywam leku na wątrobę pomagającego schudnąć.
Nie przyjmuję magnezu na skurcze, na poprawę pracy serca, uzupełniam magnez w organizmie zażywając jeden preparat już od kilku lat.
Nie potrzebuję leku na potencję, ani na niespokojne nogi.
Nie jest mi potrzebny lek na zasypianie, ani na uspokojenie. Chociaż jestem często bardzo niespokojna jakoś, sobie radzę.
Nie mam w domowej apteczce tabletek na ból gardła do wyboru do koloru, ani nawet tego leku, który tak stawia w 5 minut na nogi i który tak znakomicie smakuje.
Nie mam zamiaru poić dzieci syropkami na poprawę apetytu, ani podawać witaminowych żelków.
Nie podam im niczego, co miałoby w jakiś sztuczny sposób pobudzić ich energię, żeby mogły realizować postawione przed nimi cele, ani też niczego, co miałoby pomóc im w zasypianiu – wredna matka.

Nie mam też innych, znakomitych medykamentów, suplementów i innych specyfików.
I o dziwo jakoś żyję. Nawet powiedziałabym, że żyję całkiem nieźle.
Dzieci, dziękuję, zdrowe, wesołe, mądre.
Małżonek szanowny w całkiem dobrym nastroju.
Tak sobie żartuję, a w gruncie rzeczy nie ma się wcale z czego śmiać.
Należałoby raczej zapłakać, kiedy się słyszy: mama, a Ewa, jak byłyśmy na Zielonej Szkole, brała przed spaniem takie specjalne tabletki, żeby szybciej zasypiać.

Co się dzieje? Dlaczego wierzymy w to, że jakiś specyfik może postawić nas na nogi po jego wypiciu, chociaż po prostu jesteśmy przeziębieni i rośnie nam temperatura. I jedyne, czego potrzebuje nasz organizm, to odpoczynek, sen i stosowna dieta?
Czy mamy zamiar całkiem już od siebie odejść, żeby realizować jakieś wydumane super cele?
Czy już nie zaczniemy słuchać siebie, swoich organizmów, które wiedzą najlepiej, co jest dla nich słuszne, potrzebne, ważne?

Ja staram się nie słuchać reklam, nie przyjmuję do wiadomości ich przekazu, ale dzieci już nie są w stanie oddzielić rzeczywistości od reklamowej fikcji i sądzą, że gdybym im kupiła żelkowe witaminki, na pewno przestałyby się przeziębiać.
A ja gdybym kupiła takie tabletki na odchudzanie, takie dla pań po czterdziestce,  zaraz będę śliczna i piękna. I przede wszystkim filigranowa.
I co tu robić? Jak nie zobaczą w telewizji, to usłyszą w radio, albo opowiedzą im koleżanki.
Mam nadzieję, że dzięki konsekwencji uda mi się pokazać im inną od lansowanej na wszystkie możliwe sposoby filozofii i dziewczyny będą potrafiły przeciwstawić się terrorowi koncernów farmaceutycznych.

Jest przecież całkiem sporo sposobów i możliwości zachowania, podtrzymania czy podreperowania zdrowia, jeśli tylko nie dolega nam nic naprawdę poważnego.
A przecież ból głowy, katar czy drapanie w gardle to nie są śmiertelne choroby.
A na kłopoty z trawieniem wystarcza w wielu przypadkach nie przejeść się, albo jeść z głową, np. nie mieszać.

Ech, że też się człowiek takimi sprawami musi zajmować, choć stworzony do większych:-)
Ach, bym zapomniała. Od tego tygodnia wprowadzam małą, maleńką zmianę. Następny wpis pojawi się w czwartek, zamiast piątku, I tak już na razie zostanie.
Wygodniej mi będzie po prostu.

2 komentarze

  • Lunka1969

    Myślę, Magdo, że odpowiedź na swoje pytania znajdziesz w telewizorze, o ile go czasem oglądasz:)
    Przecież lwią część reklam stanowią spoty producentów leków!
    Na drugim miejscu spoty producentów chrupaczy oraz parabanków, świadczących zdziercze usługi „okołopożyczkowe” ( nie wspominają nic, że zdzierają wraz z kolejnymi ratami skórę).
    I tyle komentarza.Włączyć zdrowy rozsądek. Słuchać ciała, a nie reklam.Nie dac się zastraszyć.Nie dać sobie wmówić, że skoro moja apteczka świeci pustkami to jestem złą matką….

    • admin

      Dobrze prawisz. W zasadzie tak staram się właśnie robić, ale tak mnie jakoś naszło z tym wpisem, bo jakoś mam wrażenie, że w ostatnim czasie zwiększyła się częstotliwość pojawiania się tych reklam. A już najbardziej rozwala mnie ta, gdzie pani popijając lekarstewko błogo się uśmiecha i twierdzi, że smakuje wyśmienicie. Nosz…, a co to cukierek?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *