Archiwum bloga

Oglądamy mniej bajek

Wprowadzam nowe porządki. Muszę, bo przestaję nadążać, a tu po domu chodzą zombie.
„Córciu, wstań i idź do łazienki umyć zęby”. Cisza.
„Kochanie, idź się już wykąp, bo późno”. Cisza. Tępe , niewidzące spojrzenie.
„Kochana, już musimy wychodzić do szkoły”. Wyłącz to!

Wprowadzam nowe porządki – ograniczam drastycznie czas na oglądanie bajek.
Wy też tak macie? Wpatrzone w siebie niewidzącymi oczyma dzieci, które tylko na moment odwracają wzrok od ekranu telewizora, żeby powiedzieć: zaraz?
Od kiedy urodziła się starsza córka, nie oglądaliśmy wiele telewizji.
Nigdy nie było tak, że sadzałam dziecko przed telewizorem, bo mi przeszkadzało, albo chciałam coś zrobić.
Wierzcie, nie wierzcie, ale to prawda. Zdarzało się tatusiowi, ale też nie nagminnie, nie tak, żeby dzieci mogły się do tego przyzwyczaić.
Normalnie są dwie bajki rano, wieczorem stały punkt programu Pingwiny z Madagaskaru plus jedna czy dwie krótsze bajki, nie zawsze. Od czasu do czasu jakaś dłuższa bajka na DVD, wtedy jest święto, gaszenie światła i popcorn – mamy kino.
Więcej zdarza im się oglądać, kiedy są chore i trzeba je przytrzymać w łóżku.

Wydaje mi się, że to nie jest dużo, a jednak mam wrażenie, że coś dziwnego się z moimi dziećmi dzieje. Ja mówię, że zachowują się jak zombie. I mam wrażenie, że to nie z powodu bajek, ale z powodu emitowanych pomiędzy bajkami reklam.
To wtedy, kiedy emitowane są reklamy, nie sposób ich oderwać od ekranu, nic do nich  nie dociera, nie widzą, nie słyszą, nie reagują.
Z tego powodu nie chodzą spać o takiej porze, o jakiej powinny, bo powtarzanie, po dziesięć razy, że trzeba już pójść do łazienki, nie dociera. W ostatniej chwili wychodzimy rano do szkoły z tych samych powodów.
Jedynym sposobem jest po prostu podejść i wyłączyć telewizor. A ja nie lubię się tak zachowywać, bo zawsze staram się doprowadzić do tego, żeby to moje dzieci podjęły same i świadomie decyzję.

Dlatego wprowadzamy zmiany. Rano – jedna bajka, wieczorem Pingwiny  i koniec. Podczas przerwy na reklamę wychodzimy spakować tornistry i przygotować ubranie na następny dzień.
Po początkowym „nie” i buncie, nowe zasady obowiązują od 4 dni, dziewczyny przyjęły do wiadomości, że tak już zostanie i wydaje mi się, że jest lepiej. Zniknęły zombie i jest jakoś spokojniej i weselej.

A swoją drogą, co jest takiego w tych reklamach? Na mnie to nie działa, ale na dzieci ewidentnie i wiem, że nie tylko na moje.

2 komentarze

  • Bilety24

    Reklamy są tak skonstruowane, żeby zachęcać do zakupu – i nic dziwnego, że na dzieci oddziałują bardziej – z dorosłymi podobnie jest w supermarketach.
    Włączy się muzyczkę, uwolni zapach świeżego pieczywa lub innych produktów i zaraz taki ktoś – jeśli nie ma silnej woli lub robi zakupy „na głodnego” – staje się ofiarą takiego marketingu 😉

    • admin

      Ja dlatego do supermarketu zawsze idę z listą i wołami mnie nic nie odciągnie od wytyczonej ścieżki. Strasznie nie lubię robić zakupów, więc to niestety nie silna wola:-)A z bajkami jak na razie nam się udaje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *