
Podaj hasło
Od zawsze, od kiedy moje dzieci się urodziły, bałam się tej chwili.
Tego momentu, kiedy po raz pierwszy same wyjdą z domu, pojadą gdzieś beze mnie, nie będą potrzebowały mojej pomocy.
No i stało się.
Starsza Królewna ma już za sobą pierwsze wyjazdy, samodzielne wyjścia do szkoły i wspólne powroty z siostrą do domu.
Ba, ostatnio nawet pływała kajakiem. Pod opieką co prawda, ale nie moją.
Za każdym razem moja wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach i z jednej strony staram się ochronić ją w myślach, a z drugiej tworzę najczarniejsze scenariusze i przypominam sobie najstraszniejsze znane mi historie.
Znacie to?
Jednak nie mogę jej trzymać w domu pod kluczem, bo przecież chcę, żeby była samodzielna, odważna i radziła sobie w życiu. A tak to się zaczyna między innymi.
Dlatego starałam się nie strasząc i jej i młodszej Królewny uświadomić niebezpieczeństwa i zagrożenia i nakreślić ramy postępowania w sytuacji, kiedy są same.
Moje dzieci wiedzą, że nie wolno rozmawiać z nieznajomymi, że z nikim, także z sąsiadem, nie wolno nigdzie iść bez rodziców, że nie przyjmuje się od obcych cukierków czy innych rzeczy i nie podaje się swojego adresu.
Wiedzą, że nie wolno otwierać nikomu drzwi, kiedy nas nie ma w domu.
Wiedzą mnóstwo innych rzeczy i potrafią je pięknie wyrecytować.
A jednak ciągle jest we mnie taki strach, że w razie czego zachowają się zupełnie inaczej niż powinny. Sama jeszcze trochę pamiętam, jak byłam dzieckiem, dlatego wiem, co mówię.
I oto przeczytałam historię chłopca ze Stanów Zjednoczonych, którego chciał porwać nieznany mężczyzna. Powiedział, że przysłała go mama chłopca, która jest w szpitalu.
Teraz sobie wyobraźcie, jak reaguje wasze dziecko na taką wiadomość.
Co wygra? Zdrowy rozsądek czy strach o mamę?
Chłopca uratował jeden drobiazg.
Umówił się z mamą, że na wypadek takiej sytuacji, osoba, która po niego przyjdzie, musi podać hasło, które wspólnie z mamą wcześniej ustalili.
I tyle. Chłopcu udało się uciec, bo facet nie spodziewał się takiej reakcji.
Ja swoje hasło już ustaliłam. Obowiązuje także wtedy, kiedy nie mam kluczy i dzwonię do domu domofonem, kiedy dziewczyny są same.
Mam nadzieję, że nigdy się nie przyda w innych okolicznościach, ale lepiej, żeby było.
I my i dzieci czujemy się trochę bardziej bezpieczni.
6 komentarzy
Miłka
Słyszałam tę historię. Uważam, że takie ustalone hasło to bardzo dobry pomysł. Przede wszystkim jednak trzeba dużo rozmawiać z dziećmi. Nie straszyć, ale uczulać na możliwe niebezpieczeństwa.
admin
Jak najbardziej. Rozmowa to podstawa w każdej sytuacji i nic jej nie zastąpi.
Magdalena
Ciekawe rozwiązanie – to hasło – ale bardzo trzeba uważać, by też nie zrazić dzieci do świata, a jednocześnie, powtarzać na tyle dobitnie, by uważały, aby wzięły to sobie do serca. Nawet nie chcę wyobrażać sobie takiej sytuacji, ale jest ona możliwa – niestety. Zaborczość nadopiekuńczość – co znam dobrze z własnego dzieciństwa – bardzo ogranicza, czyni dziecko niezdolnym do wejścia w dorosłość i wszystko niepotrzebnie opróżnia i utrudnia dojrzewanie.
admin
Bardzo trzeba uważać. To takie trochę balansowanie na cienkiej linie, dlatego tak ważna jest rozmowa zawsze i o wszystkim, żeby dziecka nagle nie wystraszyć. Walczę ze swoim strachem, żeby właśnie córek nie ograniczać, dlatego szukam takich sposobów. Ten mi się bardzo spodobał. Na inne przypadki trzeba będzie szukać innych. Np. na wyeliminowanie wałęsania się po ulicach z koleżankami mamy szkołę muzyczną i zajęcia dodatkowe 🙂 Dzięki za to, co napisałaś, wezmę sobie do serca.
Karolina Kary B
Ja swoim chłopakom tłukę do głowy non stop. Ale i tak boję się, że w potencjalnej sytuacji zagrożenia, nie zareagują tak ja powinni.
Pomysł z hasłem jest super. Czytałam o nim już kiedyś 🙂
admin
Bo tak naprawdę nigdy nie wiadomo, jaka ta reakcja będzie. Pozostaje nam jedynie wierzyć w rozsądek naszych dzieci i w to, że nasze słowa zapadają gdzieś głęboko w ich serca i umysły.