-
O pobycie w szpitalu i nie tylko
Naszą szpitalną przygodę poprzedził tydzień pełen zawrotów głowy i nudności starszej Królewny. Zupełnie nie wiedziałam co robić. Lekarz rozkładał ręce, podstawowe badania niczego nie wykazywały, a dziecko nie było w stanie funkcjonować. Ponieważ neurolog, do którego zostałyśmy skierowane mógł nas przyjąć dopiero pod koniec wakacji, prywatnie też nie udało się umówić wizyty natychmiast, pani doktor zdecydowała się skierować nas do szpitala na oddział neurologiczny. Miało być szybko i sprawnie, bo na ten oddział przyjmowanych jest niewiele dzieci.