-
Z miłością
Piątek, godzina 13. Idę do biurowej kuchni umyć kubek, żeby zrobić sobie kawę. Uff, jeszcze 2 godziny i do domu. I zaraz potem kolejna myśl: o nie, piątek, zakupy. Jak ja tego nie… I nagle olśnienie. Przecież tego nie uniknę. Muszę pójść do sklepu i kupić, co trzeba. Po cholerę ciągle się na to wściekam? I postanowiłam pójść do sklepu i wybierając jabłka, jogurty i sery, myśleć z uśmiechem i miłością o tych moich ślicznotkach, dla których je wybieram. I poszłam. Przy każdej kolejnej półce musiałam to sobie przypominać od nowa. Przy każdej zastawiającej całą sobą przejście lub szturchającej mnie pani, musiałam to sobie przypominać od nowa. Musiałam to sobie…