-
Keep calm and stay home
Korona wirus… corona wirus…korona wirus… koniec świata…kara od Boga…Armagedon…spisek…zabierają nam nasze obywatelskie prawa…5 osób w kościele…zwiększyć ilość wiernych podczas mszy…zamknąć wszystkie kościoły…ciemnota i zacofanie…na co komu ta wasza durna spowiedź…odwołać wybory…będziecie mieli krew na rękach…szyjemy maseczki…płyn do dezynfecji za 150 zł…to nie żadna epidemia, ktoś ma sprytny plan i przejmie władzę na światem, kiedy my będziemy siedzieć w domach…jest źle, będzie jeszcze gorzej…zrób zapasy…żywności i papieru toaletowego nie zabraknie…pomagamy sobie nawzajem, jesteśmy solidarni…harcerze, sąsiedzi, żołnierze…zostań w domu…zostań w domu…zostań w domu wiosna ćwicz, czytaj, upiecz chleb, przemyśl, wyciągnij wnioski, módl się, nie bądź głupia, wierzysz w te wszystkie aniołki i diabełki…gdzie jest Twój Bóg, rekolekcje z nieba…samotny Papierz, ratunek z…
-
Ciiicho…co słyszysz?
Dzień dobry po kolejnej, krótkiej przerwie. Nieregularne to moje pisanie zrobiło się ostatnio. Wakacje. Wiadomo, że więcej czasu spędza się nad wodą, w lesie, w górach i gdzie kto lubi. Ja w tym czasie o wiele mniej zaglądam do Internetu, co prawdopodobnie jest mało profesjonalne, bo nawet małe dziecko dzisiaj wie, że jak Cię nie ma w Internecie, to tak, jakby Cię nie było. Nic na to jednak nie poradzę, że w Internecie, w nadmiarze, regularnie się gubię, a odnajduję w ciszy. Regularnie przychodzi na mnie potrzeba zatrzymania się, przemyślenia wszystkiego na nowo, przemeblowania niektórych spraw. Wakacje to dobry czas na to. A koniec wakacji to od trzech lat dla…
-
W oczekiwaniu
Wielki Post już się kończy, święta za progiem. Przed Bożym narodzeniem narobiłam rabanu, a teraz siedzę cicho, jak mysz pod miotłą. Bo potrzebuję ciszy. Coraz bardziej potrzebuję ciszy. To nie znaczy, że się nie przygotowuję. Bardzo dużo się modlę. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie modliłam się tak dużo, jak teraz. Nawet wtedy, kiedy bardzo, bardzo chciałam się dostać do szkoły teatralnej, nawet wtedy, kiedy zostawił mnie chłopak i myślałam, że umrę, nawet wtedy, kiedy rodziła się moja Ania. Teraz modlę się właściwie bez przerwy i zupełnie inaczej, chociaż wcale nie spędzam całych dni na klęczkach, żeby nie było .
-
Mój Adwent – dzień 11, 12, 13 i już 14
Powoli dobiegamy do końca. Do celu. Do wigilijnej nocy. Nie było czasu na pisanie, bo przyziemne, ale i przyjemne sprawy pochłonęły mnie całkowicie. Porządki, planowanie kolejnego tygodnia, żeby ze wszystkim zdążyć i całkiem nie zgłupieć. Zakupy, prezenty, lepienie pierogów i uszek. U nas to wspólne zadanie, to lepienie. Spotykamy się wszystkie trzy: mama, siostra i ja i teraz moje dziewczyny i cały dzień lepimy. Krzywe niektóre te pierogi, jedne małe, inne wielkie, ale to dlatego, że przy tym jest dużo gadania i śmiechu. Do tego jeszcze trzy psy, które wiecznie kręcą się pod nogami i właściwie to można oszaleć, ale jest fajnie. Dziewczyny zawsze czekają na ten dzień i uwielbiają…
-
Adwent – mój dzień 10
14 grudzień, czwartek Usiadłam i zastanawiam się co tu dzisiaj napisać. Bo może ja się do tego Adwentu źle zabrałam? Adwent to czas oczekiwania. Oczekiwania, a nie wyzwań, jakie by one tam nie były wielkie czy małe. Cała „filozofia” polega więc, tak sobie dzisiaj myślę, na tym, żeby dobrze oczekiwać. Żeby się tym oczekiwaniem przygotować na przybycie i żeby w efekcie nie przegapić przybycia. A oczekiwać i nie przegapić można tylko w spokoju. A, żeby mieć w sobie spokój/pokój to trzeba się wziąć i wyciszyć. A jak się tu wyciszyć, kiedy ciągle się starasz przegonić czas? Spojrzałam wczoraj na swój plan i pomyślałam, że popełniłam jeden, podstawowy błąd. Nie uwzględniłam…
-
Adwent – mój dzień 9
12 grudzień, środa Ależ dzisiaj było pięknie. Zimno, ale pięknie. Wystarczy odrobina słońca, a wszystko wydaje się inne. Wystarczy iskierka, coś, co nagle staje się jasne i wyraźne i nagle wszystko wydaje się inne. Kolejne dni mojego Adwentu to wzloty i upadki i wielkie zmęczenie, ale ostatnio dużo się modlę. I nie wiem, jak to nazwać, ale jest chwilami tak, jak wtedy, kiedy zaświeci słońce. Jest inaczej. Często słyszę, że ludzie mówią o tym, jak zwracają się do Boga prosząc o podpowiedź, o prowadzenie, a On odpowiada. Do mnie Bóg nigdy nie mówił. Nie słyszałam Go i szczerze mówiąc myślałam, że te opowieści to takie pobożne życzenia. Ludzie często mają…
-
Ucieczka czasem jest potrzebna
Uff…Przychodzą czasami takie dni, kiedy chciałabym po prostu uciec. Nie mam siły. Mam wszystkiego dość: kłótni dziewczyn z powodu każdej pierdółki, zdenerwowania męża z powodu psa, którego on przecież nie chciał, psa, który panicznie boi się wszystkiego, pracy, pracy, pracy, wszystkich dobrych rad, które dają mi wszyscy wokół ( wiem, że w dobrej wierze i wcale nie jestem na nikogo zła, ale czasem mam dość). Czy o czymś zapomniałam?