-
Adwent – mój dzień 10
14 grudzień, czwartek Usiadłam i zastanawiam się co tu dzisiaj napisać. Bo może ja się do tego Adwentu źle zabrałam? Adwent to czas oczekiwania. Oczekiwania, a nie wyzwań, jakie by one tam nie były wielkie czy małe. Cała „filozofia” polega więc, tak sobie dzisiaj myślę, na tym, żeby dobrze oczekiwać. Żeby się tym oczekiwaniem przygotować na przybycie i żeby w efekcie nie przegapić przybycia. A oczekiwać i nie przegapić można tylko w spokoju. A, żeby mieć w sobie spokój/pokój to trzeba się wziąć i wyciszyć. A jak się tu wyciszyć, kiedy ciągle się starasz przegonić czas? Spojrzałam wczoraj na swój plan i pomyślałam, że popełniłam jeden, podstawowy błąd. Nie uwzględniłam…
-
Adwent – mój dzień 7
11 grudzień, poniedziałek Nie wiem, jaka dzisiaj pogoda, nie zauważyłam, za to jakiś bardzo miły pan chciał mnie dzisiaj rozjechać na drodze, ale na szczęście mu się to nie udało, bo ja mam refleks, tzn. mam dobry refleks. Dzisiaj wypowie się ktoś inny, z kim się bardzo zgadzam i komu prawdziwie zazdroszczę pewności, do której sama próbuję dosięgnąć, ale jeszcze tylko gwoli ścisłości kilka słów „sprawozdania”. Spokój/cierpliwość: 0. Dałyśmy ciała wszystkie trzy, chociaż to ja jestem temu najbardziej winna. Poprawiam się, już od wczoraj. Pismo Święte: wielki + Plan: jest. Piękny i wspaniały, tzn. na tyle szczegółowy, że jak na razie wiem co robić i na razie idzie mi dobrze…
-
Adwent – mój dzień 5 i 6
Dwa w jednym, bo sobota to był dzień ogarniania domostwa. Ciągle nie mam na to czasu. Nie muszę zamiatać nogą śmieci z podłogi, ale w niektóre miejsca dawno nie zaglądałam. W czasie mojego dzieciństwa czas przedświąteczny to były generalne porządki. Moja mam sprzątała dosłownie wszystko. Nie cierpiałam tego, a dzisiaj trochę mi tego brakuje. Adwent to nie synonim sprzątania, ale jest coś dobrego w uporządkowaniu terenu wokół siebie. Jakoś tak się człowiekowi lekko robi, radośniej i łatwiej zabrać się za sprawy ważniejsze. Trochę mi się w sobotę udało zrobić. Szału nie ma, ale zrobiłam to, co było najpilniejsze, a resztę sobie rozplanowałam na kilka dni. Bo udało mi się wreszcie…
-
Adwent – mój dzień 3
7 grudzień, czwartek Dzisiaj inaczej, prawie świeci słońce, nie wieje mocny wiatr. Na świecie całkiem ładnie. A u mnie porażka. Nie do końca, nie stuprocentowa, może nie aż porażka, ale jednak. Jest zarys planu, ale w głowie. Tyle się wczoraj tylko udało, ale za to udało mi się zachować spokój. A całkiem łatwo nie było. I udało mi się porozmawiać od serca z młodszą Królewną. To się w jej przypadku rzadko zdarza. Na dzisiaj w związku z tym nie dokładam żadnego nowego zadania. Bardzo mi się podoba zachowywanie spokoju. Postaram się więc o to i dzisiaj. I zmaterializuję mój plan na papierze. Na papierze jakoś najlepiej mi się takie rzeczy…
-
Adwent – mój dzień 2
Dzień drugi 6 grudzień, środa na świecie pochmurno, dla odmiany pada drobny deszcz. Udało się. Nie dałam się wyprowadzić z równowagi, chociaż nie było to zupełnie łatwe. Dlaczego wciąż mam wrażenie, chyba coraz mocniejsze, że szkolne zebrania to strata czasu? Dzisiaj do wczorajszego zadania dokładam sobie kolejne. Napisałam wczoraj, że trudne to dla mnie i to prawda. Planuję się ogarnąć. Mimo wszystko, mimo tego bałaganu w środku i mimo tej ospałości jesiennej, mimo tego, że nie chce mi się planować. Mam mnóstwo pozaczynanych spraw. Wszystkie ważne i przestałam je ogarniać. Trzeba będzie usiąść, pogadać ze sobą, ustawić kolejność, ustalić priorytety i powoli ruszyć do przodu. Nie poganiać się, nie krytykować,…
-
Nie dla postanowień noworocznych
W tym roku postanowień noworocznych też nie będzie. Też, bo pod koniec ubiegłego roku ich nie zrobiłam. Dlaczego? Bo i tak nigdy nic z nich nie wychodzi. Bez względu na to czy je zapiszę czy też nie.
-
Pogadaj z dzieckiem od serca
Po serii katastrof, niekończących się kłótni i nieporozumień zaświeciło nad naszym domem słonko. Zaczęłam, a właściwie zaczęłyśmy wprowadzać w życie zapowiadany plan.