Pogadaj z dzieckiem od serca
Po serii katastrof, niekończących się kłótni i nieporozumień zaświeciło nad naszym domem słonko.
Zaczęłam, a właściwie zaczęłyśmy wprowadzać w życie zapowiadany plan.
Najpierw była rozmowa.
Ja opowiedziałam, jak widzę sytuację, co o niej myślę i co z tego wynika dla nas wszystkich. Powiedziałam też , że sama tej sytacji nie zmienię i nie wiem, co mogłabym zrobić, żeby było dobrze, bo wszystkie znane mi sposoby zawodzą.
Córcia opowiedziała czego nie lubi, dlaczego zachowuje się tak, jak się zachowuje i co ją denerwuje najbardziej.
Ustaliłyśmy wspólnie, że nie lubimy konfliktowych sytuacji, nie chcemy się kłócić, chcemy żyć w zgodzie i spokoju.
Co zrobić?
Moje dziecko podeszło do sprawy bardzo poważnie.
Sama wyszła z propozycją, żeby się umówić, że jeśli będę czegoś od niej chciała, albo będzie pora na odrabianie lekcji, ćwiczenie skrzypcowe, albo kąpiel poproszę najwyżej dwa razy, a ona ma zrobić to, co w danym momencie trzeba zrobić.
Jeśli nie posłucha, stosujemy umówione „represje”. U nas to smutne buźki. 5 smutnych buziek = pozbawienie przyjemności. Nie wolno jeść słodyczy lub oglądać bajek czy grać na komputerze. Natomiast 5 weołych buziek = mała nagroda: jakaś ulubiona pyszność, wyjście do kina, wycieczka do zoo.
Wystarczy teraz, że kiedy poproszę za drugim razem, przypomnę o naszej umowie i królewna staje na wysokości zadania.
Na dodatek najczęściej z uśmiechem.
Ja ze swojej strony obiecałam, że bardzo się postaram nie zrzędzić, nie powtarzać po kilka razy jednego i tego samego, ale trochę odpuścić i dać więcej czasu, którego ona potrzebuje na podjęcie decyzji.
Ustaliśmy również zarys planu, który ma obowiązywać przez cały tydzień.
Musiał się w nim znaleć i czas na zespół i czas na ćwiczenia skrzypcowe i naukę, ale również czas na zabawę. Bo przecież moja córka to jeszcze dziecko.
Na razie jest dobrze, na razie się sprawdza.
Ja mam czasami problem, żeby nie powtórzyć po raz nie wiadomo który, że trzeba już wychodzić z domu, bo… ale udaje mi się najczęściej powstrzymywać w pół drogi i stwierdzam, że to działa. Kiedy moja córa ma spokój, jakoś lepiej potrafi się zorganizować.
Nie wiem oczywiście czy tak już zostanie czy za jakiś czas znowu nie pojawi się jakiś problem, ale na dzisiaj jest dobrze.
Takie wspólne obgadanie sprawy bardzo dobrze służy wszystkim zainteresowanym i myślę, że nie ma nic śmiesznego, ani złego w tym, żeby swoje dziecko poważnie potraktować.
Jasne, że ośmiolatek nie zrozumie wszystkiego, ale zrozumie bardzo wiele, a przy tym poczuje się bardziej dorosły i odpowiedzialny za siebie. I innych.
To, co piszę, wynika z mojej obserwacji córki w ostatnich dniach i tygodniach, nie jest wyssane z palca. Pewnie gdzieś w poradnikach już o tym ktoś pisał, ktoś mądrzejszy i bardziej doświadczony ode mnie.
Wszystko jedno. Najważniejsze, żeby zadziałało i każdy miał poczucie wygranej.
Spróbujcie, jeśli jeszcze nie próbowaliście, myślę, że warto.