-
Adwent – mój dzień 9
12 grudzień, środa Ależ dzisiaj było pięknie. Zimno, ale pięknie. Wystarczy odrobina słońca, a wszystko wydaje się inne. Wystarczy iskierka, coś, co nagle staje się jasne i wyraźne i nagle wszystko wydaje się inne. Kolejne dni mojego Adwentu to wzloty i upadki i wielkie zmęczenie, ale ostatnio dużo się modlę. I nie wiem, jak to nazwać, ale jest chwilami tak, jak wtedy, kiedy zaświeci słońce. Jest inaczej. Często słyszę, że ludzie mówią o tym, jak zwracają się do Boga prosząc o podpowiedź, o prowadzenie, a On odpowiada. Do mnie Bóg nigdy nie mówił. Nie słyszałam Go i szczerze mówiąc myślałam, że te opowieści to takie pobożne życzenia. Ludzie często mają…
-
Adwent – mój dzień 8
12 grudzień, wtorek Znowu pochmurno 🙁 brr. Wiem już jakie jest moje kolejne „zadanie” – walka z ogarniającym mnie znowu przygnębieniem. Nie marudzić, nie narzekać. Zaufać, zaufać, zaufać. To, co dziś doprowadzi do dobrego. Na pewno. Nic się nie udało, bo trzeba było z lekka podrasować sukienkę na egzamin Królewny. Dlaczego nie powiedziała mi o tym wcześniej? Bo zapomniała. I już. Ja i robótki ręczne raczej się nie spotykamy i nie lubimy się. Zajęło mi to dzierganie pół nocy, rano zaspałam, spóźniłam się do pracy. Udało mi się nie wpaść w panikę, bo się po drodze pomodliłam. I już oczywiście po głowie mi się plącze: mam dość, znowu to samo,…
-
Adwent – mój dzień 7
11 grudzień, poniedziałek Nie wiem, jaka dzisiaj pogoda, nie zauważyłam, za to jakiś bardzo miły pan chciał mnie dzisiaj rozjechać na drodze, ale na szczęście mu się to nie udało, bo ja mam refleks, tzn. mam dobry refleks. Dzisiaj wypowie się ktoś inny, z kim się bardzo zgadzam i komu prawdziwie zazdroszczę pewności, do której sama próbuję dosięgnąć, ale jeszcze tylko gwoli ścisłości kilka słów „sprawozdania”. Spokój/cierpliwość: 0. Dałyśmy ciała wszystkie trzy, chociaż to ja jestem temu najbardziej winna. Poprawiam się, już od wczoraj. Pismo Święte: wielki + Plan: jest. Piękny i wspaniały, tzn. na tyle szczegółowy, że jak na razie wiem co robić i na razie idzie mi dobrze…
-
Adwent – mój dzień 5 i 6
Dwa w jednym, bo sobota to był dzień ogarniania domostwa. Ciągle nie mam na to czasu. Nie muszę zamiatać nogą śmieci z podłogi, ale w niektóre miejsca dawno nie zaglądałam. W czasie mojego dzieciństwa czas przedświąteczny to były generalne porządki. Moja mam sprzątała dosłownie wszystko. Nie cierpiałam tego, a dzisiaj trochę mi tego brakuje. Adwent to nie synonim sprzątania, ale jest coś dobrego w uporządkowaniu terenu wokół siebie. Jakoś tak się człowiekowi lekko robi, radośniej i łatwiej zabrać się za sprawy ważniejsze. Trochę mi się w sobotę udało zrobić. Szału nie ma, ale zrobiłam to, co było najpilniejsze, a resztę sobie rozplanowałam na kilka dni. Bo udało mi się wreszcie…
-
Adwent – mój dzień 4
8 grudzień, piątek Dzisiaj dzień zaczął się tak ładnie, jak na tym zdjęciu, a teraz leje, jak z cebra. Co robić, trzeba brać się w garść. Nie myślałam, że to będzie aż tak trudne. Jakby się coś sprzysięgło, żeby mi się nie udało niczego zaplanować. Plan na razie w brudnopisie, prawie gotowy. Spróbuję dokończyć go dzisiaj, chociaż może być trudno, bo dzisiaj świętują moje Marianki, a ja razem z nimi. Ze spokojem prawie dobrze, chociaż był moment krytyczny, kiedy po siódmym razie powtórzyłam swoją kwestię głośniej, a młodsza Królewna zapytała: dlaczego OD RAZU krzyczysz. Uff… Udało mi się za to wprowadzić dzisiaj w życie nowy pomysł. Postanowiłam każdego ranka czytać…
-
Adwent – mój dzień 3
7 grudzień, czwartek Dzisiaj inaczej, prawie świeci słońce, nie wieje mocny wiatr. Na świecie całkiem ładnie. A u mnie porażka. Nie do końca, nie stuprocentowa, może nie aż porażka, ale jednak. Jest zarys planu, ale w głowie. Tyle się wczoraj tylko udało, ale za to udało mi się zachować spokój. A całkiem łatwo nie było. I udało mi się porozmawiać od serca z młodszą Królewną. To się w jej przypadku rzadko zdarza. Na dzisiaj w związku z tym nie dokładam żadnego nowego zadania. Bardzo mi się podoba zachowywanie spokoju. Postaram się więc o to i dzisiaj. I zmaterializuję mój plan na papierze. Na papierze jakoś najlepiej mi się takie rzeczy…
-
Adwent – mój dzień 2
Dzień drugi 6 grudzień, środa na świecie pochmurno, dla odmiany pada drobny deszcz. Udało się. Nie dałam się wyprowadzić z równowagi, chociaż nie było to zupełnie łatwe. Dlaczego wciąż mam wrażenie, chyba coraz mocniejsze, że szkolne zebrania to strata czasu? Dzisiaj do wczorajszego zadania dokładam sobie kolejne. Napisałam wczoraj, że trudne to dla mnie i to prawda. Planuję się ogarnąć. Mimo wszystko, mimo tego bałaganu w środku i mimo tej ospałości jesiennej, mimo tego, że nie chce mi się planować. Mam mnóstwo pozaczynanych spraw. Wszystkie ważne i przestałam je ogarniać. Trzeba będzie usiąść, pogadać ze sobą, ustawić kolejność, ustalić priorytety i powoli ruszyć do przodu. Nie poganiać się, nie krytykować,…
-
Wyzwanie? W sumie można tak powiedzieć
Adwent. Święta się zbliżają mówią w radio, w sklepie grają już kolędy i jest „świąteczna” atmosfera. A ja bym chciała przeżyć tegoroczny Adwent spokojnie i bez pośpiech. Nie w sklepie, ale we swoim sercu. Bardzo trudne zadanie, biorąc pod uwagę tryb życia, jaki prowadzę ja i moja rodzina, ale spróbuję się go podjąć i spróbuję te moje wysiłki krótko udokumentować. Zaczynam trochę spóźniona, bo wpadłam na ten pomysł, nie sama, a zainspirowana wpisem na facebookowej grupie Jak zrobić wpis na bloga, żeby czytelnika wyrwało z butów dopiero dzisiaj, 5 grudnia. Zatem do dzieła, sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie.