Adwent – mój dzień 9
12 grudzień, środa
Ależ dzisiaj było pięknie.
Zimno, ale pięknie. Wystarczy odrobina słońca, a wszystko wydaje się inne.
Wystarczy iskierka, coś, co nagle staje się jasne i wyraźne i nagle wszystko wydaje się inne.
Kolejne dni mojego Adwentu to wzloty i upadki i wielkie zmęczenie, ale ostatnio dużo się modlę.
I nie wiem, jak to nazwać, ale jest chwilami tak, jak wtedy, kiedy zaświeci słońce.
Jest inaczej.
Często słyszę, że ludzie mówią o tym, jak zwracają się do Boga prosząc o podpowiedź, o prowadzenie, a On odpowiada.
Do mnie Bóg nigdy nie mówił.
Nie słyszałam Go i szczerze mówiąc myślałam, że te opowieści to takie pobożne życzenia. Ludzie często mają skłonność do przesady.
Dzisiaj jednak coś się wydarzyło i trochę nie wiem, co.
Przez moment poczułam się całkowicie bezpiecznie i spokojnie.
Nie chciałabym przesadzać, bo może to tylko moje pobożne życzenia, ale, kiedy biegłam od jednego zajęcia do drugiego, czyli w najmniej oczekiwanym przeze mnie momencie, nagle zaświeciło dla mnie słońce.