Dziękuję za dobre rady
Od kiedy jestem mamą, moje życie tak naprawdę stanęło na głowie.
I nie dlatego, że mam więcej obowiązków, że choroby dzieci spędzają mi sen z powiek, że martwi mnie szkoła.
Nie dlatego, że zastanawiam się nad tym czy będziemy mogli pojechać na wakacje.
Moje życie stoi na głowie dlatego, że wciąż , z każdej strony jestem atakowana dobrymi radami na temat wychowywania moich dzieci.
Co prawda ja jakoś niespecjalnie jestem zainteresowana tymi wszystkim mądrymi teoriami, bo staram się je wychowywać w zgodzie z moją intuicja i sercem, ale i tak wciąż słyszę, że tego nie mogę , tamtego nie powinnam, to muszę, a to powinnam, a to czy tamto zrobiłam nie tak, jak się robi.
Uważam, że dziecko musi wiedzieć co, kiedy można robić.
Czego definitywnie nie.
Musi wiedzieć, jak się zachować.
Uważam, że dziecko musi mieć czas tylko i wyłącznie dla siebie, na swoje sprawy i marzenia, ale powinno również spędzać czas z rodziną. Musi mieć czas na leniuchowanie i na naukę. itd. itd.
Czy ja potrzebuję do tego jakiegoś podręcznika?
Nasi rodzice wychowali nas bez podręczników. Czy są z tego powodu źli? Czy są wyrodnymi rodzicami czy my jesteśmy zwichrowani?
Nie wolno mi podnieść głosu, nie wolno mi dać klapsa, nie wolno mi zawstydzić, nie wolno mi karać, nie wolno mi wielu rzeczy.
A dobrze wiemy wszyscy, że czasem nie dociera do dziecka nic ani po dobroci, ani w złości.
Nie biję i nie wrzeszczę bez przerwy do moich dzieci, chociaż zdarza mi się wyjaśniać różne sprawy bardzo dobitnie. Dużo z nimi rozmawiam, jestem z nimi we wszystkich ważnych sytuacjach, staram się słuchać co do mnie mówią. Pomagam, daję im to co mogę i co potrafię.
Kiedy jednak zrobią coś niedobrego, nie ma zmiłuj, wyciągam konsekwencje.
Adekwatne do czynu.
Tłumaczę dlaczego te konsekwencje i po co. Czasem część kary anuluję).
I uważam, że radzę sobie dobrze. Nie jesteśmy ideałami, ale radzimy sobie nieźle w ogólnym rozrachunku.
A wokół widzę dzieci biegające bez opieki, dzieci spędzające czas na wgapianiu się w telefon.
Wokół widzę dzieci, które nie zdają sobie sprawy z tego, że można komuś zrobić krzywdę.
Wokół widzę dzieci, które wymuszają, które uważają, że zawsze wszystko im się należy, które papierek z cukierka wyrzucają obok kosza zamiast do kosza.
Ich rodzice mówią, że pozwalają im decydować, starają się nie wywierać nacisku, nie krzyczą.
To może ja jednak pozostanę przy swoim i czasem jednak będę wymagać od moich dzieci posłuchu, dopóki to jest konieczne.