Dobry nauczyciel to skarb
Mało ostatnio piszę o moich Królewnach, bo po prostu nie za bardzo wiem jak.
To już teraz duże dziewczyny.
Starsza jest nastolatką od dwóch lat, z czego jest niemożliwie dumna i czym mnie, w zależności od okoliczności, doprowadza do śmiechu albo do szewskiej pasji.
Młodsza miała bardzo trudny czas, który na szczęście powoli odchodzi do historii, choć opornie mu to idzie.
Żeby nie zdradzać szczegółów, bo to jednak trudne i intymne sprawy, w jej życiu była toksyczna osoba, która mocno dała jej w kość, zanim ja się w ogóle zorientowałam.
Pozbyłyśmy się jej, ale wiązało się to ze sporymi zmianami dla Królewny, których ona z założenia nie lubi.
Wychodzimy na prostą, ale wymaga to mnóstwa cierpliwości.
Czasami sprytu, a czasami pomocy z zewnątrz.
To tyle tytułem wstępu.
To będzie dla nas trudny rok
U młodszej Królewny trzeba powoli odbudować pewność siebie, ale w nowej szkole wydaje się, że będzie to łatwiejsze.
Nagle radzi sobie świetnie np. z matematyką, o której dotąd zawsze myślała, że sobie z nią nie poradzi, bo jest głupia.
Nie miała cierpliwości, nie potrafiła się skupić.
Zaczyna chcieć, co jej się dotąd zdarzało tylko po długich namowach.
Uczy się gry na gitarze w szkolnym kole i postanowiła wziąć udział w konkursie fotograficznym.
I wreszcie znowu, coraz częściej się uśmiecha.
To również spora zasługa nauczycieli w nowej szkole.
Wreszcie moje dziecko czuje się zauważone, docenione i przestaje się bać.
Starsza Królewna szaleje.
A ja umieram z powodu obaw, co to będzie, bo kiedy patrzę na moje starsze dziecko, to dochodzę do wniosku, że pracuje najciężej w całym domu.
Nie przesadzam.
6 klasa podstawówki i 1 klasa szkoły muzycznej II stopnia.
3 razy w tygodniu kończy lekcje o 14 i prosto z jednej szkoły, 2 razy w tygodniu na godz. 15 jedzie do muzycznej.
Poza tym w 2 kolejne dni popołudnia też spędza w szkole muzycznej.
W domu trzeba poćwiczyć na skrzypcach i na pianinie.
Z teorii nauczyciele cisną i nie mają litości.
Trzeba odrobić lekcje, nauczyć się na kartkówkę co 2 – 3 dni, sprawdzian, przeczytać lekturę…
O odpoczywaniu właściwie nie ma mowy.
A mimo to ona jest szczęśliwa i wcale nie zamierza z niczego rezygnować.
A do tego obie dziewczyny udzielają się jeszcze w naszej parafii.
Jak wygląda organizacja czasu w naszym domu, to właściwie szkoda opowiadać.
Staram się po prostu za tym wszystkim nadążyć i już marzę o wakacjach.
Dobrze, że mój mąż potrafi przygotować jedzenie i wyprasować czasami pranie.
Nie możesz być najlepsza we wszystkim
Są ludzie którym nie zależy na byciu najlepszymi, są tacy, którzy bardzo by tacy chcieli być.
Moja starsza córka należy do tych drugich.
Niestety to jest po prostu niemożliwe i staram się jej to od początku roku uświadomić i pomóc codziennie podejmować niełatwe, ale jak najlepsze decyzje.
Czasami musi w jednym miejscu trochę przegrać, żeby wygrać w innym.
I uczy się to akceptować.
Obawiałam się tego trochę, bo: jak to, nie będę miała czerwonego paska?
Może nie, ale ten pasek niczego przecież nie zmienia.
Uważam, że ona i tak radzi sobie doskonale i jeśli idzie o oceny trzyma dobry poziom.
Obawiałam się, jak to będzie. Bo czasami mam wrażenie, że każdy nauczyciel wychodzi z założenia, że jego przedmiot jest jedyny, albo przynajmniej najważniejszy.
I tu niespodzianka.
Kilka dni temu pani z matematyki powiedziała mojej córce, że wie, że ona mogłaby mieć lepsze oceny z matematyki, gdyby przysiadła nad zadaniami, ale ona wie też, że Ania nie ma na to czasu, bo ćwiczy na skrzypcach.
I że jest taka zdolna, że niech ćwiczy i przykłada się do matematyki tak, jak do tej pory. I będzie dobrze.
Co to znaczy dla Królewny chyba nie muszę opowiadać?
Zapewniam was, że te słowa nie oznaczają w żadnym razie pobłażania, a poziom nauczania matematyki w klasie córki jest wysoki.
I to dla tych właśnie słów jest mój dzisiejszy post.
Bo warto opowiadać o mądrych i dobrych ludziach.
Naprawdę się cieszę, że moje dzieci są w dobrych rękach i oby więcej takich nauczycieli w życiu naszych dzieci.
foto: jerrykimbrell10