I znowu jest nadzieja
Dzisiaj wpisu być nie miało, ale będzie. Bardzo krótki, bo nie mam powodu się rozwodzić, fakty mówią same za siebie.
O ośmiolatce z Poznania, która wpadła na pomysł zorganizowania kiermaszu, na którym chciała sprzedać wszystko, co miała, żeby nazbierać pieniądze na leczenie bardzo chorej mamy słyszeliście na 100 %.
Dziewczynka jest cudowna i niezwykła, a może po prostu takie są dzieci, które są zmuszone do obcowania z cierpieniem i radzenia sobie w trudnych sytuacjach?
Asia miała pomysł, miała odwagę, żeby z tym pomysłem wyjść na zewnątrz, a dla ośmioletniego dziecka nie jest to zwykle łatwe, wiem z doświadczenia, ale ja wbrew pozorom nie chcę pisać o dzielnej, cudownej Asi.
Ja chcę wspomnieć o człowieku, o którym wzmiankę przeczytałam gdzieś tylko jeden raz. O sąsiedzie Asi, który zobaczywszy ogłoszenie dziewczynki, sfotografował je i wrzucił na Facebook.
I poruszył lawinę.
Mogę się oczywiście tylko domyślać, co byłoby, gdyby tego nie zrobił, ale oczyma wyobraźni widzę samotną dziewczynkę, do której podchodzą pojedyncze osoby, te najbardziej czułe na krzywdę, a reszta obchodzi ją szerokim łukiem.
Pomijając już fakt, jak niewiele udałoby się jej uzbierać, gdyby chciała sprzedać wszystko, co miała po 1,20 czy 5 zł.
Dzisiaj mama Asi ma szansę na prawdziwe leczenie, a przede wszystkim obie mają nadzieję i świadomość, że nie są same, a to coś nie do przecenienia i co może zmienić bardzo wiele.
Ja mam dwie refleksje w związku z tą historią.
Po pierwsze ona bardzo dobitnie pokazuje, jak wiele w każdej sytuacji każdy z nas może zrobić.
Czasem nie potrzeba pieniędzy, więc nie martw się, że ich nie masz.
Możesz pomóc inaczej, a pieniądze dadzą ci, którzy mogą je dać. Czasem wystarczy, że nie jesteśmy obojętni, że wspomnimy gdzieś o kimś, kto jest w potrzebie lub inaczej podamy rękę.
A druga refleksja dotyczy sposobu postrzegania przez nas świata. Nie do końca wiem, jak to napisać… Nie macie wrażenia, że żyjemy jakoś nie wprost, ale poprzez? Poprzez FB, poprzez monitor komputera, ekran telewizora? Pewne rzeczy jakby przestały robić na nas wrażenie, kiedy spotykamy się z nimi twarzą w twarz.
Natomiast widziane właśnie poprzez, poruszają serca i umysły.
Może przesadzam, ale gdzieś mi się coś takiego po głowie kołacze już od jakiegoś czasu.
Jakby nie było jednak, ważne, że wciąż mamy serce, otwarte serce.
8 komentarzy
Poziomkowe Wzgórze (@Lunka1969)
Otwarte, tak, byle nie serce z kamienia. Byle nie zobojętnieć….
admin
A mam wrażenie, że coraz trudniej o to w natłoku złych wieści
Avatea
Własnie posłuchałam tej notki w aplikacji Audio-Blog. Powiem ci, że dużo jest ludzi, którzy mają serce, tylko mają mniejszą siłę przebicia niż głupota, nienawiść i zazdrość. Pozdrawiam ciepło!
admin
Na szczęście tak jest, jak piszesz, tak myślę, tzn. że jest więcej ludzi o dobrych sercach, ale właśnie dlatego, że nie pchają się na świecznik, to zawsze warto o nich opowiedzieć. Warto też po to, żeby walczyć z tą głupotą, nienawiścią, zazdrością. Bez tych ludzi, czasami, trzeba by się rzucić z mostu.
Lunka1969
Bloga Magdaleny naprawdę fajnie się słucha:)) Ja odnajduję w tych tekstach echa moich własnych rozkminek. Może to dlatego, że także jestem mamą?:)
Kinga
Ciekawy post!
Joanna Różańska
Na pewno dzięki social mediom jest dużo łatwiej dotrzeć do większej ilości ludzi. Przypadek małej Asi potwierdza, że warto korzystać z tego kanału informacji
admin
Dokładnie, tak, jak piszesz. Wszystko zależy od tego, jak się podchodzi do sprawy i w jaki sposób wykorzystuje wszelkiego rodzaju zdobycze. Bo ludzie to ludzie, w życiu realnym i w wirtualnym tacy sami.