mały pianista
Archiwum bloga

Kilka podsłuchanych przypadkiem zdań

Dzisiaj będzie trochę na luzie, bo jeszcze nie doszłam do siebie po szaleństwie poprzedniego tygodnia.
Zorganizowanie, połączenie, posklejanie zajęć w szkole muzycznej należy do bardzo wyczerpujących zadań.
Kiedy dopasujesz się do jednego nauczyciela, musisz kombinować, jakby tu dopasować się do kolejnego. A do tego trzeba wszystko pogodzić ze szkołą podstawową, no i trzeba jeszcze wygospodarować chociaż chwilę w ciągu tygodnia na odpoczynek czy trochę przyjemności nie związanych z nauką.
Bo moje dziecko wciąż nie chce rezygnować z grania. Chyba jednak naprawdę, całkiem poważnie to kocha. Ja wysiadam, a Królewna, mam wrażenie dostała skrzydeł.
Dzień lub dwa chwilkę odpoczywam, a potem dalej do roboty, bo jest przecież druga Królewna, która sygnalizuje nieśmiało chęć uczestniczenia w zajęciach dodatkowych. Trzeba to będzie mądrze pogodzić. No i uaktywnić trochę Tatusia.
Mimo ubiegłotygodniowego szaleństwa trafiłam na coś sympatycznego.
Kiedy tak chodziłam, szukałam, wyczekiwałam pod drzwiami, usłyszałam na szkolnych na szkolnych korytarzach kilka ciekawych zdań. Oto one.

Najbardziej rozbawiła mnie rozmowa dwóch dziewcząt, z których jedna zwierzała się drugiej, że nie ogarnia lewej ręki. Chodziło o grę na fortepianie.
Mówiła, że jak już opanuje prawą, to kiedy klika lewą wszystko się psuje. Podkreślam słowo klika.
Do tej pory sądziłam, ze klawisze fortepianu trzeba naciskach, uderzać, głaskać, trącać, ale do głowy nie przyszłoby mi, że trzeba w nie klikać.
Ciągle się człowiek czegoś uczy.

Dwie inne pannice, jakieś 13 – 15 lat, siedzące przed jedną z klas rozprawiały o nauczycielach.
Jedna pytała: jak sądzisz czy Twoja pani od fortepianu ( tak jakoś ten fortepian był tego dnia na tapecie – ja też szukałam pani od fortepianu 🙂 będzie miła?
Druga na to: myślę, że tak, wygląda miło, dzisiaj się do mnie uśmiechnęła, ma bardzo ładny uśmiech.
Pierwsza: moja jest świetna, na początku mnie nie lubiła, ale teraz bardzo mnie lubi. Ja ją też. I dużo się u niej nauczyłam.
Zwracam uwagę na to, że dzieciaki w szkole muzycznej o swoich nauczycielach, nawet w rozmowach między sobą, mówią pani i pan. Od maluchów do prawie już dorosłych.
To jedna z tych rzeczy, która mnie od początku tam zaskakuje.

I trzecia rozmowa. Chłopak i dziewczyna, na oko 3 klasa liceum. Rozmawiają o jej nauczycielce, nie wiem czego.
Ona: wiesz, ona jest starszą osobą,a wiesz, jacy są starsi ludzie, trochę się trzeba dostosować, ale jest świetna. Nie przejmuje się głupotami, zawsze ma jakieś dobre słowo.
On: podobno jest ostra?
Ona: no, jest wymagająca. Jak coś masz zrobić, to nie ma, że boli, ale jest sprawiedliwa i konkretna, ale zawsze pomaga, jak potrzebujesz.
Zawsze mogę do niej  przyjść i zawsze pomoże.
On: a jak się czujesz z graniem, bo teraz te przesłuchania…
Ona: ona mnie zawsze bardzo dobrze przygotowywała, bardzo dużo się u niej nauczyłam. Będzie dobrze.

I na koniec dwie starsze nauczycielki, które chyba rozmawiały  o swoich uczennicach.
– Damy radę kochana. Dziewczyny świetne…
– i piękne:-)
– No, słuchaj, one są coraz piękniejsze, a jak grają…
– Tak kochana, do boju, to będzie dobry rok.

I jak Wam się podoba? Nie powtórzyłam wszystkiego słowo w słowo, bo nie wszystko zdążyłam zapisać, ale sens zachowałam w stu procentach.
To autentyczne rozmowy. tak się to jakoś tego jednego dnia skumulowało.
To, co mi się rzuca w oczy, to fakt, jak bardzo ważny w życiu dzieciaków jest nauczyciel – mistrz, przewodnik, dobry, życzliwy człowiek.
Ten wzajemny szacunek dodaje tym dzieciakom skrzydeł, nawet w sytuacjach stresowych – egzaminów, przesłuchań, koncertów.
W takiej atmosferze nawet osoba taka, jak ja, postronna, czuje się doskonale.
Wszystkim dzieciakom takich życzę, a nauczycielom życzę świetnych uczniów o otwartych głowach.
Póki się jeszcze rok szkolny na dobre nam nie rozkręcił.

12 komentarzy

  • Lunka1969

    Jednym slowem: powiało optymizmem wraz z pierwszym dzwonkiem:-)
    I świetnie! 💖 Na twoim miejscucbylabym spokojna, ze wszystkie „niepodopinane”sprawy uda sie załatwić z korzyscia dla córek.
    Brawo za pracowitość pierwszej, a dla drugiej wyrazy uznania, że chce cos robić dodatkowo popołudniami.
    „Niedaleko pada jabłko od jabłoni”,pogratuluj sobie…A Tatusia na pewno prędzej uaktywnisz do pomocy powtarzając mu zaslyszane cytaty:-)
    Ps współpracowałam kiedyś przy organizacji regularnych „prob generalnych” uczniów szkoły muzycznej w jednym z krakowskich domów kultury.Na koncerty, przez caly rok szkolny, raz w miesiącu, przychodził tłum uczniów.I, nie uwierzysz, słuchał w skupieniu muzyki!
    Szacunek dla tych dzieciaków, którym chce się rozwijać talenty i dla ich rodziców, którzy kosztem rezygnacji z czasu wolnego przywozu swoje dzieci na zajecia dodatkowe.
    Pozdrawiam i proszę o wiecej cytatów w przyszłości bo powiało optymizmem:-)

    • admin

      Tak, dzieci mamy super. Dzięki za dobre słowo, wiem oczywiście, że to wszystko się poskłada, ale kiedy już jest ciężko, to i ponarzekać człowiek musi, żeby usłyszeć/przeczytać takie pocieszające słowa:-) Jakoś się cieplej na duszy robi i ciężar trochę mniejszy.
      Tak jest, dzieciaki, te z jakąś pasją, są niesamowite. Nie mogę się na nie czasami napatrzeć. Są bardziej poważne w stosunku do swoich rówieśników i jednocześnie pozostają małymi dziećmi. Jest w nich mnóstwo radości.
      A rodzice to faktycznie osobny temat. Kiedyś nawet myślałam, żeby coś o tym napisać, może jeszcze to nadrobię.
      A o cytaty muszę się bardziej postarać, trzeba będzie więcej podsłuchiwać:-)

    • admin

      Myślę, że masz rację i zawsze tak było, teraz może jest trochę ciężej, ale jak widać można, zawsze. I każdy nauczyciel, taki czy inny może spróbować nim zostać. Pytanie tylko, co robić, kiedy się na taki autorytet nie trafia? Szukać? Chyba warto, a znaleźć ich ( tych autorytetów :-)zawsze łatwiej tam, gdzie jest jakaś pasja. Ja miałam w podstawówce genialną nauczycielkę historii. Nie dla wszystkich, ale dla mnie była kimś. Uwielbiała to, o czym nam opowiadała i mnie i kilka innych osób tym zaraziła. I traktowała nas po dorosłemu, chociaż nie była pobłażliwa. I do dziś ciepło o niej myślę. W sumie więc, niewiele tak naprawdę potrzeba, jednak to czasem tak wiele.

  • Kakaludek.com

    Z nauczycielem jest trochę jak z mamą 🙂 na początku życia dziecko potrzebuje jednej figury wychowawczej – mamy. Natomiast na początku swojej edukacji szuka tego jednego wyjątkowego nauczyciela. Dlatego nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej są bardzo ważni – to oni budują na wiele lat w przód nastawienie dzieci do szkoły i nauki 😉

  • Lalo.mama

    Fantastyczne rozmowy 🙂 A dla mamy gratulacje z tym rozwożeniem na zajęcia! Jednak dawniej było łatwiej: ja z gitarą na plecach szłam na angielski a po nim na piechotę wracałam kilka km do domu i nikt nie pomyślał wtedy, że uczennicę podstawówki ma ktokolwiek odwozić czy przywozić z zajęć. Chciała, to chodziłam sama 🙂 Nie wiem jak moi rodzice posiadający 4 dzieci mieliby obskoczyć z nami te ilość zajęć, którą mieliśmy 🙂 Czasami mamie się już mieszało kto gdzie jest i co akurat robi 🙂
    Odliczała przy kolacji czy wszyscy wrócili i tyle 🙂

    • admin

      I fajnie było i szkoda, że minęło. Tylko czy wyobrażasz sobie teraz puścić 10-letnie dziecko samo kilka kilometrów, o takiej porze roku, jak teraz? Zeszłabym na zawał, jak nic.
      A w szkole muzycznej takie rozmowy są na porządku dziennym, jakkolwiek nieprawdopodobnie to może dzisiaj brzmi. I wyobraź sobie, że przez 5 lat słyszałam może raz, jak któryś z chłopaków przeklinał. To miejsce, w którym odpoczywam, a dzisiaj dowiedziałam się, że moja córka, chociaż dla niej to jednak pewien obowiązek, myśli podobnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *