Sylwester, baw się dobrze
O czym pisać w sylwestrowy wieczór? Pewnie można by podejmować jakieś bardzo poważne tematy, w końcu tyle się dzieje. Wiadomości o zamachach, wiadomości o planowanych zamachach takich, innych, wojnach, porwaniach, awanturach…
Tylko co to komu da, że ja o tym napiszę? Z tego, co planuję napisać też nic wielkiego nie wyniknie i nikt z tego wielkiego pożytku też rzecz jasna mieć nie będzie, ale… może ktoś wspomni swoje sylwestrowe zabawy.
Może ktoś się uśmiechnie lub zaduma? To zawsze coś.
I czasem całkiem miłe.
Bo planuję, jak już się może domyślacie, napisać o tym, jak spędzałam Sylwestra w poprzednich latach.
Tak mi się dzisiaj zebrało na wspomnienia 🙂
Nigdy nie byłam na takim prawdziwym, wypasionym balu karnawałowym, czego trochę, co prawda żałuję, ale z drugiej strony pewnie nie bardzo umiałabym się na nim znaleźć.
Podobnie zresztą, jak mój mąż. Oboje niespecjalnie lubimy huczne imprezy
Nie brakuje jednak w moich wspomnieniach wspaniałych sylwestrowych zabaw.
Także takich w przebraniu.
Bywało śmiesznie, zabawnie, romantycznie, sympatycznie, kameralnie.
Bawiliśmy się zawsze w gronie przyjaciół, do których należy także moja siostra z mężem.
Dochodzących spoza zaprzyjaźnionego kręgu przyjmowaliśmy zawsze życzliwie.
Był taniec, śpiew, szampan, oglądanie fajerwerków, czasem bitwa na śnieżki, czasem poważne rozmowy.
Byliśmy młodzi, piękni i pełni wiary w przyszłość. Byliśmy wspaniali.
Dziś jesteśmy bardziej stateczni, choć nie zawsze i nie w każdej sytuacji, a niektórzy wciąż spotykają się na sylwestrowych zabawach.
Zdarzył się w moim życiu samotny i smutny Sylwester.
Wiecie, zawiedziona miłość, żyć się nie chce, a tym bardziej bawić.
Pierwszy raz w życiu upiłam się wtedy…czerwonym winem.
Nikomu nie polecam. Czułam się fatalnie i fizycznie i moralnie.
Na szczęście rodzinę mam bardzo wyrozumiałą i spotkały mnie tylko żarty.
O dziwo, w nowy rok weszłam jakaś lżejsza i wolniejsza od troski o niedawną miłość.
Był Sylwester spędzany we dwójkę, z najlepszą przyjaciółką. Przy winie i na rozmowach.
Północ wybiła jakoś tak niepostrzeżenie i nie była centralnym punktem programu:-)
To były poważne, egzystencjalne rozmowy. Miałyśmy w końcu po 20 lat i obie byłyśmy wtedy do wzięcia, dzisiaj powiedziałybyśmy, że byłyśmy singielkami:-)
To też był wyjątkowy Sylwester i pozostały mi po nim miłe wspomnienia.
Nigdy nie byłam na masowej imprezie typu Sylwester na Rynku, Sylwester z Jedynką, Dwójką, Polsatem i takie tam. Unikam tłumów. Odczuwam przed tłumem strach, moja wyobraźnia działa na przyśpieszonych obrotach i widzę się już zadeptaną przez tłum, który wpadł w panikę z jakiegoś nieznanego bliżej powodu.
Mój dzisiejszy Sylwester, tegoroczny i ten sprzed dwóch lat to impreza rodzinna. W ubiegłym roku byliśmy na imprezie lokalu – potańczyłam, choć nie z mężem, który ostatecznie, po wielu latach się poddał. Nie potrafi tańczyć i koniec.
My i dzieci. Jest zwykle bardzo wesoło, bo dziewczyny dają czadu i nie poddają się do samej północy. Są tańce, zabawy, mnóstwo balonów, jest oczywiście szampan, ten dla dzieci też, w tym roku truskawkowy – świństwo, jak cholera, ale raz w roku…
Nie buntujemy się przeciw temu.
Za kilka lat znowu będzie można myśleć o jakiejś ekstra imprezie, bo dziewczyny stracą zainteresowanie wspólną zabawą z rodzicami i znajdą swoich znajomych.
Cieszymy się tym, że teraz możemy ten czas, dla nich bardzo, a dla nas już tylko trochę, wyjątkowy spędzać wspólnie.
Ostatecznie każdy Sylwester, tak czy inaczej spędzany może być wyjątkowy i wspaniały, najlepszy na świecie.
Trzeba jedynie dobrego nastawienia i optymizmu.
A zresztą nawet jeśli ich brak, to pójście do łóżka przed czy po północy niewiele przecież zmienia.
Grunt, żebyśmy się sami ze sobą dobrze czuli.
Szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich i wspaniałej sylwestrowej nocy, bez względu, jak ją sobie zaplanujecie.