
Zmiany, zmiany, zmiany
Kiedyś pisałam o dylematach związanych z graniem mojej córki.
Dziś to już 5 klasa i wygląda na to, że wszystko się właśnie wyjaśniło.
Jeszcze w ubiegłym roku byłam niemal pewna, że będziemy rezygnować ze skrzypiec. Dzisiaj widzę, że te skrzypce to wielka miłość mojego dziecka.
Jak niewiele, a zarazem wiele potrzeba do tego, żeby człowiek poczuł się szczęśliwy.
To będzie historia o tym, jak zrobiliśmy, a właściwie robimy małą rewolucję w życiu naszego dziecka i w naszym, całej rodziny.
Co prawda to rewolucja skonsultowana z córką, ale jednak obawy były i są, bo czy 10 – latka jest do końca świadoma swoich decyzji i za nie odpowiedzialna?
Coś jednak trzeba było postanowić, bo gołym okiem można było dostrzec, że dzieje się coś niedobrego.
W tekście, do którego Was wcześniej skierowałam, pisałam o tym, że Królewna nie chce i nie lubi ćwiczyć w domu gry na skrzypcach, podczas gdy jednocześnie deklaruje do nich miłość.
Czwarta klasa, która nastąpiła po wakacjach, przed którymi byliśmy wówczas, to było istna męka.
Nie tylko nie chciała ćwiczyć w domu, ale zaczynała okazywać niechęć do lekcji w szkole.
Nie od razu zorientowałam się w czym jest problem.
Początkowo sądziliśmy, że chodzi o to, że nasze dziecko chce mieć więcej czasu na bieganie z koleżankami i w ogóle na rozrywki, które inne dzieci mają na co dzień, a ona musi odkładać, przy dobrych wiatrach, na weekendy.
Chciała być dorosła, buntowała się przeciw zakazom.
Jednocześnie wciąż uparcie twierdziła, że kocha skrzypce i nie chce rezygnować ze szkoły muzycznej.
Planowała grę na pianinie, snuła marzenia o drugim stopniu czyli dalszym etapie kształcenia muzycznego.
Coś było nie tak, a ja w pewnym momencie chyba nie chciałam widzieć co to takiego jest i po prostu się tego bałam.
Bo jak powiedzieć nauczycielowi, doświadczonemu, oddanemu, może na swój sposób, ale jednak, że przez niego dziecko nie chce grać?
Jak powiedzieć, że coś przestało iskrzyć, że stracił kontakt, że nic z tego nie będzie?
Przez ponad 3 lata było dobrze i nagle przestało być?
W szkole muzycznej jest możliwość zmiany nauczyciela instrumentu. I praktycznie, przynajmniej w naszym przypadku tak było, nie ma z tym wielkiego kłopotu. Trzeba tylko dobrze uzasadnić swoją decyzję.
To jednak jedna strona medalu, z drugiej jest człowiek.
Człowiek, który działa w dobrej wierze, ma ambicje i prawdopodobnie nie jest zupełnie świadomy tego, co się dzieje.
Choć to ostatnie, to może nie jest argument na korzyść, bo jednak dobry pedagog powinien się w porę zorientować, że dzieje się coś niedobrego i jakoś zareagować.
Jak się pewnie domyślacie, poprosiliśmy o zmianę nauczyciela skrzypiec.
To trudne, dla mnie również, doświadczenie.
Trudna rozmowa i niemałe zaskoczenie reakcją, ale o tym sza.
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że teraz, namacalnie niemal, mogę stwierdzić: tak, moja córka kocha grać.
Od dwóch miesięcy prawie, chodzi na lekcje, jak na skrzydłach.
Skończyły się kłótnie o to, że trzeba poćwiczyć, bo ćwiczy sama, bez proszenia.
Nie muszę już mówić: kochanie wróć, tu jest źle, fałszujesz, bo sama wie, kiedy jest nie tak, jak powinno. Sama się zatrzymuje, wraca, powtarza frazę, jeden dźwięk kilkakrotnie, tak długo, aż jest dobrze.
Właściwie nie jestem jej już w tej chwili potrzebna, ale jestem, bo dobry słuchacz zawsze w cenie:-)
Zresztą teraz to dla mnie czysta przyjemność, bo zrobiła niewiarygodny postęp.
Aż wierzyć się nie chce, ile potrafi takie małe dziecko, kiedy mu się chce, kiedy jest doceniane, kiedy jest traktowane z uwagą.
I kiedy zwyczajnie wie, co i jak ma robić, żeby pójść do przodu.
Bo dopiero teraz wiem, w czym wcześniej tkwił problem, a jako, że sama nie jestem muzykiem, nie potrafiłam się zorientować.
Jednym słowem, zmiana wyszła mojemu dziecku, nam wszystkim, na dobre.
Idąc więc za ciosem, dokonujemy właśnie kolejnej.
Rewolucji ciąg dalszy.
Jak może pamiętacie, zastanawiałam się nad zmianą szkoły Starszej Królewny.
Zrezygnowaliśmy z tego, bo doszliśmy do wniosku, że trzeba dać czas na dotarcie się, wydawało się, że mała jakoś się poukładała, że wpasowała w grupę, że dzieci ją zaakceptowały.
Że cała klasa w końcu jakoś się dociera i będzie dobrze.
Niestety, minęły już prawie 3 miesiące nowego roku szkolnego i zamiast być coraz lepiej, jest coraz gorzej.
Być może to niezbyt szczęśliwy zbieg okoliczności, że w jednej grupie skumulowało się zbyt dużo niedobrych cech i emocji.
Być może to kwestia pewnych cech charakteru mojego dziecka, że nie potrafi sobie emocjonalnie poradzić z pewnymi sytuacjami.
Wiem, że jej koleżanki nie przeżywają aż tak mocno tego, z czym ona ma kłopot i na co nie chce się zgodzić.
Być może to jedno i drugie razem.
Dość, że nasze dziecko zaczęło zachowywać się po powrocie ze szkoły co najmniej dziwnie.
I codziennie prosiła: mamo przenieś mnie do innej szkoły, bo nie wytrzymam.
Próbowałam przeczekać tłumacząc, że to chwilowe, że dzieciaki się dotrą, zmądrzeją, że ona musi próbować z nimi żyć.
Z takimi jacy są, bo tacy są po prostu ludzie – jedni lepsi, drudzy gorsi.
Bałam się trochę, że taka kolejna zmiana może dać sygnał: jest kłopot, uciekam, zamiast rozwiązywać problemy.
Codzienna obserwacja, kolejne siniaki, bo w szkole ktoś ją znowu popchnął, albo przewrócił, spowodowały jednak, że podjęliśmy tę kolejną trudną decyzję.
Od grudnia chodzimy do nowej szkoły.
Takiej, do której Królewna sama chciała pójść ( ma tam mnóstwo koleżanek ze szkoły muzycznej) i która, naszym zdaniem jest odpowiednia.
Rozwala mi to wszystko, co sobie do tej pory poukładałam, tym bardziej, że Młodsza Królewna zostaje.
Bo ona jest szczęśliwa w swojej klasie, ma przyjaciółkę, lubi panią, dobrze się czuje tu, gdzie jest.
Logistycznie, to dla mnie spore wyzwanie, przynajmniej na początek, ale jakoś trzeba sobie będzie dać radę.
Najważniejsze, że już sama decyzja sprawiła, że dziewczyna odżyła, znowu się uśmiecha i odlicza dni do końca listopada.
Cóż, mam nadzieję, że kolejna zmiana też przyniesie pozytywne efekty i będzie można się skupić na trochę innych, bardziej zwyczajnych sprawach.
Takich na przykład jak odrabianie lekcji z Młodszą Królewną, która wciąż buja w obłokach i nie bardzo lubi lekcje odrabiać.
Trzymajcie kciuki za moje dziewczyny i zresztą za wszystkie dzieciaki, bo i te poukładane i te niepoukładane nie mają lekko.
Może zresztą te niepoukładane i nie słuchane mają ciężej, niż moje?


12 komentarzy
krystyna polek
super! domyślam się ile emocji i nerwów kosztowała Was decyzja o zmianie nauczyciela, ale najważniejsze, że pasja córki jest rozwijana! To takie ważne by dziecko miało pasję tak jak później dorosły… 🙂
admin
Oj, było trudno, ale w sumie to do momentu podjęcia decyzji, bo potem, co prawda rozmowa nie była miła, ale była pewność, co do tego, co robić. I uważam, że to była najlepsza decyzja, jaką w ostatnim czasie podjęłam. I święta racją z ta pasją. Trzeba ją mieć zawsze. Bo inaczej życie robi się szare i nijakie, ale w przypadku dziecka radość z pasji jest taka ogromna, że czasem wydaje się, że się nie mieści w małym ciałku. To jest cudowne.
szkolneinspiracje
Czasami trzeba podjąć trudne decyzje i przeprowadzić trudne rozmowy. Dobro dziecko powinno być dla nas najważniejsze. Zdarza się, że mimo zmiany klasy, szkoły, nauczyciela, nadal nie jest dobrze. Wówczas możemy się doszukiwać „winy” w postępowaniu dziecka (znam takie przypadki – co roku zmiana szkoły). Jeżeli jednak zmiana przynosi pozytywne rezultaty, to tylko się cieszyć. 🙂
admin
Myślę, mam nadzieję, że na tyle dobrze znam swoją córkę, że to, o czym piszesz nie ma możliwości się zadziać, ale wykluczyć oczywiście niczego nie można. Będziemy się przyglądać, będziemy słuchać, będziemy reagować w razie potrzeby. Na razie wydaje się, że wszystko jest na dobrej drodze i możemy się cieszyć.
Marta
w takim razie dobrze ze podjeliscie decyzje o zmianie nauczyciela choc na pewno nie bylo latwo 🙂 dzieci trzeba przede wszystkim uwaznie sluchac to prawda! 🙂 powodzenia w dalszym ksztalceniu 🙂
admin
Kiedy się przyglądam światu, to mam wrażenie, że wiele dzieci, o wiele za wiele, nie jest słuchanych niestety. Potem one przestają mówić, a dalej też nie słuchają innych.
Dziękuję z życzenia. A z trudnościami trzeba sobie radzić. Warto na pewno.
naszebabelkowo
Mam nadzieję, że te wszystkie zmiany wyjdą Wam i Waszej córci wyłącznie na dobre. Faktycznie zawsze warto posłuchać, co dziecko ma do powiedzenia – bo ono często widzi i rozumie więcej, niż nam się wydaje 🙂
admin
Jak na razie wydaje się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Córka jest szczęśliwa, uspokoiła się, nauka idzie dobrze. Mam nadzieję, że tak już zostanie. Kłopotów na pewno nie unikniemy, bo coś się pewnie pojawi, jak to w życiu 🙂 Z dzieciakami zawsze warto rozmawiać, a w przypadku szkoły, to bardzo, bardzo ważne. W szkole dzieci spędzają mnóstwo czasu, bez nas, dlatego uważam, że muszą czuć się dobrze, bo szkoła je przecież ma ukształtować. A szkoła to nie tylko nauka. Trzeba słuchać, rozmawiać, nie tylko z dzieckiem zresztą, próbować, pomagać tak czy inaczej, byleby dziecka nie zostawiać z problemem samego.
magda z coimdac.pl
Super, że w końcu wszystko jest dobrze. Zmiany są czasem bardzo potrzebne. A z drugiej strony zobacz jak to jest – wystarczyła zmiana nauczyciela i już zapał powrócił. Niby drobna zmiana a wszystko jest całkiem inaczej…
admin
Niby drobna, ale nauczyciel to przecież często dla naszych dzieci, przynajmniej na początku wyrocznia. A w naszym przypadku, kiedy ja nawet nut nie czytam, to w ogóle nie ma o czym mówić. W ostatnim czasie koleżanka mojej córki również przeszła do nowego nauczyciela i efekt jest ten sam. Pewnie za jakiś czas stan euforii minie i najważniejsze będzie zaufanie i szacunek, wzajmeny. Nasza nauczycielka prowadzi swoich uczniów przez wiele lat, więc chyba dobrze trafiłyśmy 🙂
mama669
ciężka sprawa, my tak mamy z treningami piłki nożnej, z jednej strony deklaruje że kocha piłkę i że chce trenować, a z drugiej pyta czy zamiast piłki, nie mógłby trenować judo? Wiem, że trener jest ok., syn go uwielbia, ale coś innego wchodzi tu w grę
pozdrawiam
admin
Być może koledzy robią coś innego, może syn chce spróbować jeszcze czegoś, jest ciekawy po prostu. Niektóre dzieci chciałyby robić wszystko na raz. W przypadku mojej córki, tej od skrzypiec, bo druga nie che robić jak na razie nic najbardziej lubi być ze mną 🙂 więc w przypadku tej starszej było w pewnym momencie podobnie. Sto pomysłów na minutę, teraz trochę się to trochę uspokoiło. Ja w takim przypadku mówiłam,że poczekamy do końca roku i zdecydujemy co dalej. Bo jak się coś zaczyna, to dobrze jest skończyć. Poza tym, w przypadku, jeśli robiła coś z kimś, tak jak syn w drużynie, to trochę wjeżdżałam jej na ambicję mówiąc, że przecież inni na nią liczą. Pomagało. I jakoś się ułożyło, ale niektóre dzieci, widzę po znajomych, długo się nie potrafią zdecydować i chyba trzeba im po prostu pozwolić na poszukiwania. Niektórzy, przepraszam, że się tak rozpisuję, ale co chwilę coś mi się przypomina :-), niektórzy, jak moja pierwsza dyrygentka chóru, w którym śpiewam, rezygnują na kilka lat ze swojej pasji, żeby później wrócić. Powodzenia dla Ciebie i dla synka.