Przemyślenia

6-latek w szkole – to dobrze?

Koniec roku szkolnego. Wszyscy, łącznie ze mną żyją już wakacjami. Jeszcze tylko zebranie organizacyjne dla rodziców przyszłych pierwszaków i można powiedzieć, że mamy już wolne.
Plany mamy wielkie, a co z nich wyniknie, zobaczymy. Pierwsza i podstawowa sprawa i zadanie do wykonania: odpocząć. I tego zamierzam się trzymać przede wszystkim.
Jednak jeszcze dzisiaj będzie kilka słów o naszym cudownym systemie szkolnictwa. Bo natknęłam się kilka dni temu na artykuł na temat kształcenia 6-latków. Zatytułowany był „Depresja małego ucznia”.

Ja osobiście od chwili, kiedy w ogóle zaczęła się dyskusja na temat tego czy 6-latki powinny czy nie powinny pójść do szkoły, byłam temu przeciwna.
Moje dzieci, ponieważ jestem w tej szczęśliwej sytuacji i mogłam wybierać, zaczynają edukację szkolną jako 7-latki. Właściwie jedna już zaczęła, druga zacznie we wrześniu.
Ponieważ mogłam decydować, zdecydowałam właśnie tak. Obserwując moje córki doszłam wspólnie z mężem do wniosku, że ani jedna, ani druga emocjonalnie nie nadawały się do pójścia do szkoły.
Z nauką dałyby sobie być może radę, emocjonalnie na pewno nie.

Bardzo dobrze to widać zwłaszcza w przypadku młodszej córki. Przez ten rok, który spędziła jeszcze w przedszkolu, zmieniła się diametralnie. Z małej przestraszonej dziewczyneczki, zmieniła się w małą, pewną siebie kobietkę, która nie zawsze, ale już znacznie częściej potrafi zawalczyć o siebie. A ile się nauczyła.

Kiedyś, kiedy jeszcze sprawa 6-latków nie była przesądzona i po Polsce krążyły petycje w sprawie nie obniżania wieku szkolnego, czytałam wypowiedź pewnej znanej w Polsce pani profesor, pedagog (niestety nazwiska nie pamiętam), która twierdziła, że zamykanie małych 6 i 5-letnich dzieci w klasie to najgorsze, co można im zrobić.
Tak małe dzieci uczą się w ruchu. Ruch jest integralną częścią ich rozwoju intelektualnego.
Wiem, że na pewno w niektórych szkołach to, co wmawiano nam ze szklanego ekranu o przystosowaniu szkół dla maluchów jest prawdą, ale ile jest tych wzorcowych szkół w całej Polsce? Kilka? Może kilkanaście.
Co z resztą dzieci, które nie miały szczęścia i znalazły się w szkołach nieprzystosowanych?
No, miały pecha.

Miały pecha i znalazły się w przeludnionych klasach,  w świetlicach, w których pani nie jest w stanie zapanować nad liczbą dzieci, które ma pod opieką.
Znalazły się w klasach, w których jest kilka klocków, ale nie wolno się nimi bawić, bo trzeba realizować program i nie wolno nikomu przeszkadzać.
Znalazły się w klasach z 7-latkami, za którymi zwyczajnie nie nadążają. I jest to dla nich sytuacja stresująca, bo nie potrafią sobie wytłumaczyć spokojnie tego, że to tylko różnica wieku, nic więcej.
Kto tym dzieciom wynagrodzi to, co muszą dzisiaj przeżywać? Mówią nam, że klaps to trauma dla dziecka, a czy traumą dla małego dziecka nie jest codzienny stres w szkole?

Nasi mądrzy rządzący twierdzili i twierdzą, że nie, stawiając nam za przykład Wielką Brytanię, w której do szkoły idą już 5-latki ( nie mówią jedynie o różnicach miedzy polską i brytyjską szkołą).
I oto właśnie brytyjski profesor David Whitebread z Uniwersytetu Cambridge twierdzi, że wczesna edukacja szkolna bardzo szkodzi dzieciom. Mówi tak:
„Wszystkie badania naukowe potwierdzają, że wczesna edukacja szkolna raczej szkodzi dzieciom niż im pomaga. Większość dzieci przed 7. rokiem życia ma trudności z nauką w sformalizowanym kontekście” i organizuje akcję „Too Much, Too Soon” (Zbyt dużo, zbyt wcześnie), żeby uświadomić brytyjczykom zagrożenia wynikające dla ich dzieci ze zbyt wczesnej edukacji.

Według profesora 6-letnie dzieci nie potrafią skupić uwagi przez dłuższy czas, zwłaszcza zamknięte i unieruchomione w jednym miejscu. Poddane kontroli tracą zainteresowanie tematem. Tracą zaufanie do otoczenia.
Podobno około 10 tyś. dzieci w Wielkiej Brytanii cierpi na dziecięcą depresję wywołaną koniecznością podjęcia nauki zbyt wcześnie.

Nie twierdzę, że nie ma dzieci, które powinny rozpoczynać naukę w wieku 6 lat. Są. Sama znam troje takich, ale to są tylko wyjątki, a one, jak wiadomo potwierdzają regułę.
Podsumowując uważam, że to rodzice, którzy znają swoje dziecko najlepiej, powinni decydować o tym czy posłać dziecko do szkoły w wieku 6 czy 7 lat. Tym bardziej, że teraz to, co sami rodzice wiedzą najlepiej, potwierdzają poradnie psychologiczno – pedagogiczne, odraczając dzieci od obowiązku szkolnego.
Miejmy więc nadzieję, że w końcu ktoś to zrozumie i przestanie narażać nasze pociechy na traumy i depresję.
———————————————————-

Photo by Anita Jankovic on Unsplash

4 komentarze

  • Karolina

    Sześciolatki nie powinny iść do szkół. Sam fakt, że rodzice zebrali blisko 1,5 miliona podpisów świadczy o tym, że rodzice maluchów wiedzą, że ich pociechy nie są do tego przygotowane. Poza tym same szkoły nie są na to gotowe. No, ale przecież trzeba sobie wyhodować nowych podatników, którzy rok wcześniej opuszczą szkolne mury.

    • admin

      No, to wygląda na to, że się zgadzamy. Niestety w naszym demokratycznym podobno Państwie my nie mamy jak na razie zbyt wiele do powiedzenia, nawet w tak ważnych dla nas sprawach. Co do szkół, to ja mam bezpośredni kontakt z jedną, o innych wiele słyszałam i wychodzi na to, że nie są przygotowane. Miejmy tylko nadzieję, że jest jeszcze szansa, że to się wkrótce jednak zmieni.

  • Stach

    Dzieci w wieku 6 lat jeszcze nie są wstanie usiedzieć przez 45 minut w ławce i słuchania tylko nauczyciela. Tak jak pisze Karolina 1,5 mln podpisów o czymś świadczy, ale ze mamy taki rząd a nie inny co dużo możemy zrobić. Trzeb tylko uświadamiać swoje grono znajomych jaki rząd byłby lepszy.

    • admin

      Wiesz, one nie siedzą bite 45 minut, żeby być sprawiedliwym, ale to nie tylko to chodzi. Szkoła to jest jednak przymus, inny niż w przedszkolu. W przedszkolu jeśli coś się nie uda, to nie uda i już. W szkole zawsze gdzieś jest presja oceny, nawet jeśli tylko opisowej, ona determinuje wszystko, co dzieje się w klasie. Dzieci nie uczą się w swoim tempie, jedne muszą gonić, inne muszą czekać, bo wszystko przychodzi im łatwo. I cały czas jest presja podstawy programowej, ciągle jakieś testy. A książki na przykład nauczyciel nie ma kiedy dzieciom przeczytać.
      Pewnie różnie to w różnych szkołach wygląda. Nauczyciele mówią: 6-latki radzą sobie świetnie, tylko nie do końca wiadomo co to świetnie dla kogo oznacza. Dlaczego te dzieciaki są na przykład tak bardzo agresywne? Z moich obserwacji wynika, ze ty jest mnóstwo wątków. Tak, jak piszesz, zmiany są potrzebne bardzo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *