Bieganie z uśmiechem
Dzisiaj od razu przejdę do rzeczy, bo czasu mało.
Pytanie: czy i Wy, tak jak ja nie lubicie biegać?
Tak, jak wiem, że to bardzo dzisiaj niepopularne, bo biegają prawie wszyscy, ale ja tego naprawdę nie lubię.
Ba, ja tego wprost nie cierpię.
Zmęczona jestem już przed startem.
No i co ja mogę zrobić?
Już myślałam, że będę jeździć na rowerze, popływam, pochodzę z kijkami – ruchu miałam ostatnio naprawdę mało, a czułam, że jest mi potrzebny.
I któregoś dnia trafiłam w Internecie na artykuł o slow joggingu.
Mój początkowy sceptycyzm zamienił się w radosny optymizm.
Jak sama nazwa wskazuje, nawet tym, którzy nie bardzo znają angielski, to po prostu wolne bieganie.
Mówiąc wprost zwykły trucht.
Mówiąc szczerze ludzie patrzą trochę dziwnie, kiedy sobie tak truchtam.
Tu, gdzie mieszkam nikt jeszcze chyba o tym nie słyszał, wszyscy moi znajomi są w każdym razie zdziwieni.
No, ale co zrobić, niech sobie ludziska patrzą. Popatrzą, popatrzą i się przyzwyczają.
Wracając do szczegółów, slow jogging pochodzi z Japonii.
Miły i uśmiechnięty człowiek, o którym pisałam ostatnio to prof. Hiroaki Tanaka z Uniwersytetu w Fukuyoce. Jest specjalistą zakresu fizjologii sportu.
Jest też człowiekiem, który lubi spotkać się z przyjaciółmi, napić się wina i zjeść późną kolację.
I te ostatnie zamiłowania sprawiły swego czasu, że przy niskim wzroście miał sporą nadwagę.
Jak sam gdzieś opowiadał, wiedział, że musi tę nadwagę zrzucić, a jednocześnie również wiedział, że nie jest w stanie pozbyć się swoich przywyczajeń, pozbawić przyjemności, jaką znajdował w swoim życiu.
A do tego nie lubił i nie lubi wysiłku fizycznego.
To wszystko sprawiło, że wraz ze swoim przyjacielem postanowili zbadać, porównać jakie efekty daje intesywny wysiłek fizyczny i wysiłek mniej intensywny.
Bo po prostu nie chciało im się za bardzo wysilać.
Badania trwały wiele lat.
Istotną rolę odgrywa w nich VO2 czyli maksymalny pułap tlenowy, to co pojawia się podczas każdej aktywności fizycznej.
Wysoki pułap, na poziomie 70%, czyli taki, jaki pojawia się podczas intensywnego wysiłku fizycznego, powoduje zakwaszenie organizmu, zmęczenie, przyspieszoną pracę serca.
Z powodu tych „efektów ubocznych” wiele osób, które nie chcą uprawiać sportu wyczynowego po prostu się zniechęca.
Profesor wraz z zespołem odkrył, że 50% VO2 daje takie same rezultaty w postaci utraty kalorii i efektów prozdrowtnych, jak intesywny wysiłek fizyczny.
Cała tajemnica tkwi w systematyczności i kilku podstawowych zasadach, których trzeba się trzymać podczas wolnego biegania.
Co w tym wszystkim jeszcze ważne, oprócz możliwości utraty zbędnych kilogramów i osiągnięcia wymarzonej sylwetki, to znaczne zwiększenie wydolności organizmu i poprawienie kondycji umysłu.
Podczas badań prowadzonych przez profesora, u osób biorących udział w eksperymencie w ciągu 6 miesięcy ćwiczeń zwiększyła się liczba komórek mózgowych.
A do tego wszystkiego, jak wiadomo ruch sprawia, że wzrasta poziom odczuwanego szczęścia.
Jednym słowem same plusy przy tak niewielkim wysiłku.
Można w to wszystko oczywiście uwierzyć, bądź nie.
Moim zdaniem jednak wiara nie ma tu nic do rzeczy, warto po prostu wyjść z domu, albo nawet potruchtać regularnie po pokoju, żeby się przekonać czy to rzeczywiście działa czy to tylko kolejna sensacja.
A tak czy inaczej ruch dobrze zrobi każdemu i bez względu na wszystko jest lepszy niż siedzenie przy komputerze od rana do nocy i dłużej.