Archiwum bloga

Gadżety górą?

Ostatnio coraz częściej w naszym domu jest więcej niż dwoje dzieci. Przychodzą koleżanki. Raz do młodszej, raz do starszej córki.
Lubię to. Ten harmider, zamieszanie, tupanie ( nie wiem tylko czy sąsiedzi też lubią to tak bardzo), nawet pozalewany soczkiem stół właściwie mi nie przeszkadza.Staram się dzieciom nie przeszkadzać, nie wtrącam się do ich zabaw i rozmów, chyba, że poproszą mnie o pomoc, albo interwencję.
Obserwuję z boku i mam takie chyba nie do końca wesołe spostrzeżenia.
Kiedy po pierwszym etapie radości z możliwości wspólnego spędzenia czasu, przychodzi moment, kiedy trzeba postanowić: co robimy dalej, po chwili nerwowych szeptów pada pytanie: mamo możemy pograć na kompie?

Rzadko się na to zgadzam, albo zgadzam się na grę przez pół godziny. Nie, żebym była zacofana, albo żebym starała się nie dopuścić dzieci do zdobyczy techniki.
Uważam jednak, że spotykają się nie po to, żeby razem siedzieć przed komputerem. To można robić, kiedy jest się samemu, kiedy nie ma nic ciekawszego do roboty.
Pamiętam, że kiedy byłam dziewczynką, wymyślałyśmy z koleżankami różne historie. Bawiłyśmy się w szkołę, byłyśmy piosenkarkami, lekarzami i pielęgniarkami, sprzedawałyśmy ciastka z liści, kiedyś urządziłyśmy nawet teatrzyk kukiełkowy, do którego kukiełki same wykonałyśmy z tego, co było w domu.  To była naprawdę fajna zabawa.
Grywałyśmy w gry planszowe, bawiłyśmy się miśkami w dom. Nie nudziłyśmy się

Wszystkie koleżanki, które do nas przychodzą, mają swoje telefony i w te telefony co chwilę zaglądają. Po co?
Czy ktoś dzwonił, ktoś napisał?
Jakie pilne, nie cierpiące zwłoki sprawy mają 9 letnie dziewczynki?
Zaglądają do swoich aplikacji. Może ziemniaczek potrzebuje zabawy, albo na Moviestraplanet koleżanka powiedziała cześć.
Bo ja wiem?

Nie wiem, jak moja córka zachowuje się w szkole, kiedy zabiera czasem telefon. W domu jeśli chce pograć, gra przez pół godziny i telefon odkłada. Czasem dzwoni do babci czy do koleżanki.
Też jednak niespecjalnie wykazuje się kreatywnością w organizowaniu swojego wolnego czasu.

Zbyt dużo zajęć? Zbyt dużo bodźców? Zbyt dużo gadżetów?
To naprawdę fajne dzieci. Kiedy im się podpowie, podsunie pomysł, rozkręcają się, nabierają chęci, wykazują pomysłowością. Trzeba je jednak trochę popchnąć, pokazać, pobyć z nimi.

Podczas warsztatów, które odbyły się kilka dni temu w szkole starszej córki, podczas których robiliśmy wspólnie ozdoby wielkanocne, najlepszą zabawą było wykonywanie kolorowych kwiatów z bibuły i klejenie piórek.
Zajęcia żmudne, wymagające precyzji i cierpliwości.
Na początku było trudno, bo piórka uciekały: mamo, nic mi się nie udaje, ja już nie będę robić…
Bibuła za nic nie chciała się zmieścić do plastikowych słomek, które miały robić za kwiatowe łodyżki, ale w końcu wspólnymi siłami zrobiłyśmy dwie pierwszej klasy ozdoby i byłyśmy z siebie bardzo dumne.

I nikt nie zaglądał do telefonu.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Życie jest piękne
Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.