Miłość, intuicja, zaangażowanie
Przeczytałam ostatnio artykuł o nowej profesji, jaka pojawiła się niedawno w stanach Zjednoczonych i zdobywa szybko popularność i z całą pewnością za jakiś czas dotrze do Polski.
Parent coaching czyli trener dla rodziców. W USA pojawiły się już nawet specjalne szkoły przygotowujące do tej profesji.
Osoba, która podpowiada rozwiązania rodzicom, którzy czują się zagubieni. Nie wiedzą czy wymierzyć dziecku karę, czy je pochwalić, czy zabronić tej czy innej przyjemności, jak zachować się w konkretnej sytuacji itd. itd.
Trener dla rodziców na dłużej lub krócej zostaje, jak rozumiem, w pewnym sensie członkiem rodziny. Osobą z zewnątrz, która zostaje dopuszczona do jej tajemnic, intymnych, prywatnych spraw.
I nie ma tu mowy o rodzicach patologicznych, ale o takich zwyczajnych, normalnych, chciałoby się powiedzieć.
Czy trener dla rodziców to dobry pomysł
Szczerze mówiąc po przeczytaniu artykułu poczułam lekką konsternację.
Gdzie tutaj miłość, gdzie intuicja, które podpowiadają rozwiązania? Gdzie zaangażowanie, odpowiedzialność za własne dziecko?
Zwolennicy na pewno mogliby mi wytłumaczyć, że to właśnie miłość i odpowiedzialność popycha rodziców do wynajęcia trenera, który za nich i dla nich ma rozwiązać problemy.
Być może czegoś nauczy, ale szczerze w to wątpię, bo bez własnego zaangażowania, poszukiwania dróg wyjścia z sytuacji, z których jedna jest niepodobna do drugiej, kiedy dzieci za każdym razem zaskakują nas na nowo, trudno chyba czegoś się nauczyć.
Jasne, że zawsze szukamy pomocy. Dlatego ze sobą rozmawiamy, dlatego pytamy innych mam, swoich, koleżanek, które mają większy staż, albo więcej dzieci, albo były kiedyś w podobnej do naszej sytuacji.
Dlatego próbujemy wciąż nowych sposobów, rozwiązań, ale kierujemy się intuicją. Miłość do dzieci, które sami przecież najlepiej znamy, podpowiada nam rozwiązania.
To my wiemy, że taka, albo inna kara nie zadziała, bo lepszy efekt odniesie pochwała i podniesie samooceny malucha, albo postawienie mu ultimatum, albo wyznaczenie terminu, albo wiele innych metod, które stosujemy, zmieniamy, ulepszamy, porzucamy.
Niepotrzebny mi żaden trener
Jasne jest, że człowiek w pojedynkę niewiele może, że zawsze szukamy inspiracji i pomocy, ale czy nie lepiej po prostu spotkać się z kimś, kogo lubimy i porozmawiać?
Nie o własnym dziecku nawet, ale problemie jako takim, bo przecież nie my pierwsi go przerabiamy.
Sama ostatnio jestem w podobnej sytuacji i też szukam jakiejś inspiracji. Sprawa dotyczy motywacji dziecka do grania na instrumencie.
Dodam dla pewności, dziecka, które lubi i chce grać, ale nie bardzo lubi ćwiczyć.
To dotyka właściwie każdego malucha, który uczęszcza do takiej czy innej szkoły muzycznej czy pobiera nauki w inny sposób.
I muszę powiedzieć, znajduję tę inspirację. Słucham, czytam, przetwarzam na własny i mojej córki użytek i raz się udaje, a raz nie, ale zawsze choć o mały krok posuwamy się do przodu.
A jaką potem mamy satysfakcję.
Piszę mamy, bo często działam tak, żeby córka miała poczucie, że to ona ma wpływ na to, co robi.
Wymiana doświadczeń zamiast trenera dla rodziców
W kilka mam spotykamy się i rozmawiamy. Podsuwamy sobie lektury, opowiadamy o tym, jak która widzi problem, jakie wprowadziłaby zmiany, co by zrobiła w takiej czy innej sytuacji. I chociaż każde dziecko jest inne, to pewien model, szkic, zwykle daje się zbudować. A potem to już samemu układa się pozostałe cegiełki.
A co jeszcze dodatkowo jest fajne w tych naszych spotkaniach?
Nie siedzimy i nie prowadzimy akademickich dyskusji.
Nauczyłam się, albo może raczej na razie liznęłam dekoupagu, robimy w tej chwili różne drobiazgi z okazji świąt. Wpadamy na różne pomysły dotyczące koncertów dla dzieci, upiększania szkoły, umilania dzieciakom pobytu w niej.
Nic wielkiego, ale każda taka drobnostka naprawdę cieszy, a przy tym dzieci, które wiedzą, że coś się dzieje, spodziewają się jakiejś niespodzianki, widzą, że mama czy tata się angażuje, też zupełnie inaczej się czują i też chcą być zaangażowane.
Myślę, że zainteresowanie i zaangażowanie osobiste, a nie wynajmowanie, nawet najlepszego trenera, jest rozwiązaniem dla rodziców i dzieci.
W końcu to na zaangażowaniu wypływającym z miłości opiera się wychowywanie dziecka. Tak uważam i tak czuję.