Marta. Czym mnie urzekła
I dlaczego właśnie jej chcę pomóc?
Bo Marta jest, według mnie, wyjątkowa.
Jest wielu ludzi, którzy potrzebują pomocy. Codziennie dowiaduję się o nowych.
W Internecie jest tak, że jeśli tylko zdecydujesz się udostępnić choć jeden post kogoś, kto prosi o pomoc, kolejne posty wprost zalewają twoje media społecznościowe, każdą skrzynkę mailową. Przeglądając strony internetowe trafiasz na kolejne straszne, mrożące krew w żyłach, chwytające za serce historie.
Wszyscy ci ludzie potrzebują pomocy.
W którymś momencie to wszystko tak cię przytłacza, że starasz się odciąć od tego, bo nie jesteś w stanie, choćbyś bardzo chciał, pomóc nawet jednemu promilowi z tych wszystkich ludzi.
Jednak wiesz dobrze, że oni tam gdzieś są, że cierpią, że są w rozpaczy, że może tracą nadzieję.
Kiedy mogę, dorzucam się do jednej czy drugiej zbiórki. Za wszystkich, o których przeczytam, każdego dnia się modlę, staram się, jak mogę mówić o nich innym.
Są jednak tacy ludzie, jak Marta, których losy śledzę regularnie i na miarę swoich możliwości próbuję zrobić chociaż odrobinkę więcej.
Króciutka historia Marty
Najbardziej wzruszają nas zwykle historie dzieci.
To naturalne. Są takie malutkie, takie bezbronne, bezradne, słodkie.
Marta nie jest dzieckiem.
Już nie jest.
Jej historia zaczyna się jednak dawno temu. Na samym początku jej drogi.
Zaraz po tym, kiedy urodziła się jako wcześniak i wkrótce potem zdiagnozowano u niej dziecięce porażenie mózgowe.
Jej rzeczywistością były częste operacje, rehabilitacje i zabiegi. I ból.
Wszystko po to, żeby mogła chodzić, uczestniczyć w życiu, jak każde dziecko w jej wieku, żeby mogła się uczyć.
Bo bardzo tego chciała.
I wydawało się, że wygrała.
Ona i jej uparci, silni, odważni rodzice, którzy nigdy się nie poddali.
Zatańczyła na swojej studniówce, zdała maturę i dostała się na wymarzony kierunek studiów.
I wtedy wszystko się zmieniło.
Zabieg zaplanowany jako ostatni z niewiadomych powodów nie powiódł się. Marta przestała chodzić.
Lekarze w Polsce nie podjęli się kolejnych operacji. Mogli jej tylko zaproponować leczenie zachowawcze, żeby nie bolało. Miała już na zawsze zostać niepełnosprawna.
Ale Marta się nie poddała.
Kolejnego zabiegu podjął się dr Paley z kliniki w USA.
Życie Marty to niekończąca się opowieść o operacjach, rehabilitacjach, bólu, nadziei i uporze
I wydawało się, że tym razem będzie już dobrze. Jednak organizm Marty wciąż nie chce z nią współpracować.
Nie znam dokładnie historii jej choroby i nie podejmuję się opowiedzieć wam, co dokładnie się dzieje. Z jej historią możecie się zapoznać na stronie siepomaga.pl
Ja nie chciałabym czegoś pomieszać, żeby nie narazić jej na niepotrzebne komentarze, że jako adwokat w jej sprawie nie wiem o czym opowiadam.
Ludzie potrafią być niesamowicie okrutni i bezwzględni, o czym ona sama mogłaby wam wiele opowiedzieć.
Jedno co wiem, to to , że jej układ kostny po prostu potrzebuje szybkiej pomocy.
Poskręcany śrubami przy poprzednich zabiegach kręgosłup nie daje rady. Wysiadają kolana i inne stawy.
Cierpią nerwy, mięśnie nie mają potrzebnej mocy.
Cierpi psychika Marty.
Bo ona jest coraz starsza. Wie o swoim organizmie prawdopodobnie więcej niż niejeden medyk.
Planowała sobie życie, a ponieważ jest ambitna i uparta, to były z pewnością piękne i ambitne plany.
Skończyła dwa kierunki studiów. Pomimo tych wszystkich trudności.
Pomimo tego potwornego bólu, którego pewnie wielu z nas nie potrafi sobie nawet wyobrazić, przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej.
I chce być samodzielna. Już próbuje wykorzystując znajomość angielskiego.
I chce pomagać innym.
Już zresztą to robi. Poznałam ją, kiedy Zuzia Macheta zbierała ogromną kwotę na leczenie w Stanach Zjednoczonych.
Co robiła dla Zuzi Marta? Marta pomagała.
Tak, jak potrafiła, tak, jak mogła, wykorzystując wiedzę, którą zdobywała walcząc z przeciwnościami, przy których ja dawno bym się poddała.
I Zuzia uzbierała te kilka milionów i poleciała do Stanów. I dziś może się cieszyć nowym życiem, bez nieustannego, strasznego bólu. Nie idealnym, ale o niebo lepszym od tego, które żegnała wylatując wtedy z Polski.
I dziś także Zuzia pomaga innym.
Tak na marginesie to i jedna i druga, Marta i Zuzia, to najpiękniej uśmiechnięte dziewczyny w całym Internecie.
Poważnie. No, może nie licząc siostry Zuzanki 😍
Bo łatwo uśmiechać się, kiedy w życiu wszystko się układa i nic nie boli, ale spróbujcie się śmiać, kiedy boli was cokolwiek.
Prawda, że to nie jest łatwe?
Dlaczego właśnie Marta?
Bo potrzebuje pomocy. Tylko tyle i aż tyle.
No tak, ale tylu ludzi jej potrzebuje, prawda?
Wszystkim pomóc nie możemy, ale jednemu czy drugiemu człowiekowi już tak.
Możesz nie pomóc nikomu, albo pomóc Marcie. Albo możesz znaleźć kogoś, komu będziesz chciał pomóc.
To proste.
Poza tym na świecie jest tylu dobrych ludzi, że to jest dla mnie czasami nie do uwierzenia, że tak wielu potrzebujących tę pomoc wciąż dostaje.
Zawsze znajdą się tacy, którzy nawet choćby tylko kilka złotych, ale dorzucają do zbiórki.
I zbierają się miliony.
Czy to nie jest wspaniałe?
Tu nie ma żadnej konkurencji.
Nikt nie musi tłumaczyć się z tego, dlaczego pomógł temu czy innemu, a innemu już nie.
Nie musi tłumaczyć się z tego, że wpłacił 3 zł. skoro więcej nie miał.
Bo każde 3 zł, każda złotówka się liczy.
Ktoś będzie mógł dorzuć 1000 zł i zrobi to.
I na tym to polega. Właśnie dlatego już tyle istnień zostało uratowanych, tylu ludzi mogło powrócić do zdrowia lub choćby poczuć się lepiej.
Właśnie dlatego mieli nadzieję.
To co? Pomożemy wspólnie Marcie?
A Marta jest po prostu świetną osobą.
Mądrą, silną, chociaż ostatnio myśli chyba, że tak nie jest. Bo mocno cierpi po prostu.
Bo jak każdy wypatruje mety i pragnie normalnej codzienności, tej nudnej dla nas, którzy nie znamy tego, co ona.
Jest wrażliwą kobietą, która ma wiele życzliwości dla innych ludzi, nawet dla tych, którzy z różnych przyczyn na to chyba nie zasługują.
Sama walczy we własnej sprawie, nie czeka z założonymi rękoma.
I do tego to babka z poczuciem humoru i sporym dystansem do siebie.
I chociaż potrzebuje pomocy, sama pomaga innym. Powtarzam się, ale to w moim odczuciu bardzo w jej sytuacji ważne.
Nie znam Marty osobiście, ale od kilku lat już śledzę jej losy w Internecie i myślę, że wiele się, co do niej nie mylę.
Dlatego bardzo Was proszę, zerknijcie na jej profil na Facebooku i poczytajcie sami, co opowiada. Zerknijcie na zbiórkę na siepomaga.pl i niech nas będzie jak najwięcej.
Niech choćby z naszych sms-ów uzbiera się góra grosza. Niech każde słowo o Marcie przyciąga kolejnych ludzi, którzy będą chcieli jej pomóc.
Marta bardzo potrzebuje tych pieniędzy. Zwłaszcza teraz, kiedy nie wiadomo, jak wiele i jak trudnych operacji, zabiegów, rehabilitacji jeszcze przed nią.
Najbardziej jednak potrzebuje ona teraz nadziei.
I dobrych ludzi, dobrych słów i prostych gestów.
To co? Pomożecie 😊 Możemy to zrobić
Ps. Na zdjęciu jest Jadźka. Jadźka to pies Marty.
Tak samo wyjątkowy, jak jego właścicielka i świetny dowód na to, jaka jest sama Marta.
Podkradłam zdjęcie z profilu, ale mam nadzieję, że właścicielka się na mnie za to nie obrazi. Nie wymyśliłam nic lepszego, a taki słodziak zawsze wzbudza zainteresowanie.
2 komentarze
Pingback:
Angela
Pozdrawiam Pania Marte!