
Pierwszy mały bunt
Dzisiaj wpis na czasie – zakończyliśmy szczęśliwie rok szkolny. Kolejny, już trzeci dla starszej Królewny i pierwszy dla młodszej. Mamy wakacje!
To znaczy dziewczyny mają, bo ja…pracuję, a jakże.
Trochę się cieszę, a trochę mi smutno.
Cieszę się, bo jesteśmy już wszyscy zmęczeni, należy się nam trochę odpoczynku i nic nie robienia, albo robienia tylko tego, na co się ma ochotę. Koniec na dwa miesiące z bieganiem na czas, wolne popołudnia dla mnie ( ha, ha, naiwna).
A smutno mi, bo to kolejny rok, który już minął na drodze do dorosłości moich dzieci.
A droga ta zapowiada się wyboista.
Myślałam, że dopiero z nastolatką będą kłopoty, że z nastolatką nie będzie można się dogadać.
A tu, Królewna skończyła dwa dni temu dopiero 10 lat.
I co? A, no, kłopoty są.
No, może kłopoty na określenie tego, co się dzieje, to trochę za duże słowo, raczej trzeba by powiedzieć, że zaczyna się jakiś bunt.
Jak brzmi odpowiedź na każde moje pytanie lub prośbę? „NIE!”, lub „nie chce mi się”.
Jaka jest reakcja na moje stwierdzenie, że nie można wyjść w danym momencie z koleżankami? „Mamo, błagam Cię, obiecuję” itp. itd. Czy obietnice są dotrzymywane? Oczywiście, że nie.
Jak wygląda reakcja na fakt spóźnienia się do domu pomimo obietnic? Wzruszenie ramion i wydęcie pogardliwie warg.
Można by jeszcze wymieniać, ale mało to ciekawe, zarys sytuacji jest.
Okazuje się, że to nie tylko mój problem, mamy koleżanek przeżywają to samo i skarżą się na to samo. Jedne więcej, inne mniej. Jakoś to jest pocieszające, chociaż tylko odrobinkę.
Bardzo mnie to u mojego dziecka denerwuje.
Złości mnie to, że koleżanki zawsze wszystko wiedzą lepiej i że są ciekawsze od siostry, mamy i taty.
No, cóż taka kolej rzeczy widocznie.
Muszę jednak powiedzieć, że wczoraj usłyszałam od mojej Królewny coś, co mnie zastanowiło. Zastanawiam się nadal.
„Mamo, Ty z mamą Weroniki zachowujesz się tak, jak ja ze swoimi koleżankami przecież”
Najpierw zaprotestowałam, ale później pomyślałam: skoro ona tak odbiera moje zachowanie, a przecież ja po prostu czuję się swobodnie i żartuję, również z siebie, czasem trochę się wygłupiam, opowiadam historie, to może powinnam lepiej się przyjrzeć swojemu dziecku?
Może miny i pozy, które tak się ostatnio nasiliły i które mnie tak złoszczą, to nic innego, jak pewien sposób radzenia sobie na przykład z nieśmiałością?
U mnie tak właśnie zawsze było, dzisiaj już nie, ale kiedy byłam młodsza bardzo często, żeby nikt nie poznał, że czegoś się boję i żeby samej sobie dodać odwagi, żartowałam. Pewnie miny też robiłam, może moją mamę też to złościło?
Na szczęście zaczynamy wakacje. Będzie więcej czasu na bycie razem, może na rozmowę, na spokojne przyglądanie się. Czasem trudno powstrzymać tę chęć lepienia małego człowieka według własnych wyobrażeń.
Do pewnego stopnia to jest nieuniknione, bo musi być jakiś wzorzec, ale jest moment, kiedy trzeba się powstrzymać i dać własną przestrzeń, jedynie delikatnie naprowadzając czy raczej pokazując możliwości.
Nie wiem jeszcze czy to już na pewno jest ten czas. Muszę się uważnie przyglądać, żeby z kolei nie przesadzić w drugą stronę.
I żeby nie wiem, jak było mi żal tego słodkiego brzdąca, jakim była jeszcze niedawno moja mała Królewna, to nie ja jestem tu najważniejsza.
To się wszystko bardzo ładnie pisze i jeszcze ładniej czyta wzruszając się własną „mądrością”, ale jak to się trudno w w życie wprowadza, każdy we własnej codzienności.

2 komentarze
MatkaBezKitu
Z doświadczenia powiem tak: to już się zaczyna bunt nastolatka. U nas najgorszy był 13-14 rok. Dobry znajomy dał mi kiedyś radę. Zamknij oczy i policz do 10, jak nie wystarczy to do 100, to minie kwestia czasu;)
admin
No i tego się właśnie obawiałam. A ja nieprzygotowana jestem:-) Spróbuję zastosować radę, ale z moim brakiem cierpliwości to co najwyżej do 20 dojadę chyba. Mam nadzieję, że jakoś jednak, przynajmniej czasem, uda nam się dogadać.