
Skrobia modyfikowana nie jest taka zła. Chyba.

Muszę się przyznać, że niespecjalnie do pewnego czasu interesowałam się tym, co jem.
Oczywiście nie jadałam w nadmiarze ani węglowodanów, ani białka.
Ani chipsów 😉
Nie piłam coca coli, ani napojów gazowanych. Wszystko to z umiarem, bywało, ale bez przesady.
Jadałam owoce i warzywa, mięso, ryby. Normalnie, tak, jak mama nauczyła. Nie liczyłam nigdy kalorii, nie jadłam ani za dużo, ani za mało.
Dzisiaj, kiedy jestem mamą też staram się nie wpadać w skrajności, nie przesadzać, bo wychodzę z założenia, że skoro żyjemy w świecie, w środowisku nie idealnym, to nasze organizmy muszą się w jakiś sposób na tę niedoskonałość przygotować i uodpornić. Etykiety jednak zaczęłam czytać trochę bardziej uważnie.
I moją uwagę zwróciła skrobia modyfikowana, którą spotykam najczęściej na opakowaniach jogurtów, mlecznych deserów dla dzieci.
Przyznaję się bez bicia, że jak osiołek byłam przekonana o modyfikacji genetycznej.
Zasugerowałam się, nie jestem orłem ani w matematyce, ani w chemii, ani w fizyce.
Biologię też niespecjalnie lubiłam. Co zrobić? Teraz już tego nie nadrobię, bo mi się nie chce.
Może nauczę się czegoś od dzieci, już niebawem?
Na razie jednak postanowiłam trochę poszukać w Sieci co to takiego ta skrobia modyfikowana jest i oto, co znalazłam.
Skrobia używana w przemyśle spożywczym pozyskiwana jest z ziemniaków, kukurydzy, pszenicy, ryżu, czasem z pszenżyta, manioku. Nie ma DNA, bo jest związkiem chemicznym, nie może być więc modyfikowana genetycznie.
Modyfikuje się ją chemicznie poprzez dodatki chemiczne lub fizycznie poddając działaniu temperatury czy ciśnienia.
Modyfikacja skrobii sprawia, że jest ona bardziej elastyczna, pulchna i dzięki temu doskonale nadaje się np. do spulchniania i zagęszczania potraw. Dlatego wciąż ją spotykamy w budyniach, różnego rodzaju deserach, ciastach.
Czy jest szkodliwa? Podobno nie. Zacytuję za bonavita.pl, bo mogłabym coś przekręcić:
„Dane naukowe dotyczące stosowania skrobi modyfikowanych w produktach żywnościowych potwierdzają jej bezpieczeństwo dla zdrowia. W przypadku skrobi modyfikowanych metodami chemicznymi, dodatek substancji chemicznych został ustalony na wystarczająco niskim poziomie, tak aby nie stanowił niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia konsumentów. Tego rodzaju skrobie nie mają określonej dawki ADI, czyli ilości danej substancji wyrażonej na kg masy ciała na dzień, która może być pobierana w ciągu całego życia nie powodując ryzyka zagrożenia zdrowia.”
Ja jednak wolę dmuchać na zimne i dlatego staram się jednak ograniczać podawanie produktów ze skrobią modyfikowaną. Bo tak na chłopski rozum: w małych czy minimalnych ilościach skrobia modyfikowana czy też raczej zawarte w niej związki nie szkodzą, to co będzie, jeśli dostarczymy ich do organizmu więcej, zbyt dużo?
Czy wciąż będą nieszkodliwe?
I jeszcze jedno. Wielu producentów informuje o zawartej w produkcie skrobi modyfikowanej umieszczając na opakowaniu napis skrobia modyfikowana, często jednak kryje się ona pod określonym kodem E…Numer dodany przy E określa, jaki związek został użyty do modyfikacji.
Problem z tymi numerami, przynajmniej dla mnie, wynika z tego taki, że nie jestem w stanie spamiętać, co który numer oznacza, ale może ktoś z Was jest bardziej rozgarnięty, niż ja, dlatego podaję :
E1404,
E1410–E1414,
E1420, E1422,
E1440, E1442, E1450–E1452,.
Podejrzewam, że informacje, które znalazłam nie są pełne.
Podejrzewam, że ile osób, tyle opinii i zdań na ten temat, ale ja nie lubię popadać w przesadę, z jednej strony, a z drugiej wolę dmuchać na zimne i skrobii modyfikowanej staram się dostarczać, podawać dzieciom, jak najmniej.
A Wy? – chciałoby się zapytać.

