To ty mamo masz marzenie?
– Jak myślicie dziewczyny czy ja mam jakieś marzenie?
– No tak, marzysz o tym, żebyśmy były grzeczne.
– No tak, o tym też, ale o czym jeszcze?
– Nie wiem, to o czym marzysz?
Mniej więcej tak, w skrócie, wyglądała moja ostatnia rozmowa z córkami.
Przy tej okazji przypomniał mi się moment, kiedy zobaczyłam w swojej mamie człowieka, kobietę, która kiedyś czegoś chciała i o czymś marzyła.
To był dla mnie niesamowity moment, jak uderzenie w głowę. Nagle zobaczyłam ją w zupełnie innym świetle, zrobiło mi się przykro, że nigdy wcześniej tego nie dostrzegłam.
Kim jesteśmy dla swoich dzieci?
Poświęcamy im wszystko i one widzą nas tylko przez pryzmat ich spełnionych oczekiwań.
Często nie wiedzą nawet, jaką muzykę lubimy, że uwielbiamy chałwę, że naszym marzeniem było zagrać w teatrze na scenie.
Nie wyobrażają sobie, że możemy się czegoś wstydzić, albo bać, że czasami mamy wszystkiego dość, albo chce się nam śmiać na głupim filmie.
I tak sobie myślę: pewnie, że nie można obarczać dziecka swoimi problemami, ale chciałabym, żeby moje dziewczyny potrafiły odczuwać empatię w stosunku do wszystkich, także i do mnie.
Mama też człowiek przecież.
Dlatego zamierzam co jakiś czas o tym im przypominać i zamierzam realizować swoje pomysły.
Niewielkie, bo wciąż one są najważniejsze, ale kroczek po kroczku jakieś małe marzenia będę realizować.
W końcu, tak sobie myślę, fajnie jest pochwalić się, mamą, która robi coś ciekawego, może innego niż reszta mam.
