Zostaje dziecko
Moi rodzice się rozstali, moi rodzice się rozstają. Ile dzieci jest dzisiaj w takiej sytuacji?
Mówi się, że nie ma sensu zostawać razem ze względu na dziecko, bo to dziecku i tak na dobre nie wyjdzie.
Może to prawda, ale może warto czasem schować swoją dumę do kieszeni i spróbować się dogadać i jakoś wspólnie pociągnąć ten wózek.
Jednak dla dobra dziecka. W końcu coś Was kiedyś połączyło.
Nie myślę o sytuacjach ekstremalnych. Takich, kiedy nic już nie da się uratować. Kiedy jest alkoholizm, kiedy jest przemoc czy cokolwiek innego, co wyklucza dobro dziecka i w ogóle czyjekolwiek dobro.
Myślę o takich sytuacjach, kiedy jedna ze stron na przykład uważa, że jest zaniedbywana.
Kiedy jedna ze stron czuje się niedoceniana, kiedy jedna ze stron czuje, że jej życie nie wygląda tak, jak miało wyglądać, że nie jest takie, o jakim marzyła.
Spróbujcie się dogadać. To często jest przecież możliwe. Potrzebny będzie kompromis, potrzebne będą ustępstwa, potrzebna będzie może rezygnacja z części planów czy marzeń, ale być może uda się uratować to, co najważniejsze: poczucie bezpieczeństwa waszego dziecka. Być może uda się w perspektywie zyskać coś jeszcze?
Przyznam się, że sama miałam kilka razy ochotę rzucić to wszystko w diabły, dałabym sobie przecież radę.
Czułam się źle, czułam się niedoceniana, niekochana, zaniedbana.
I pewnie tak było. Może było tak również po części z mojej winy.
Chodzi mi o to, że najczęściej poddajemy się przy pierwszych kłopotach, jakie pojawiają się w związku, nie walczymy, nie próbujemy odbudować tego, co było ważne. Unosimy się dumą i zamiast rozmawiać, pokazujemy tyły.
A wiecie co z tego zostaje? Małe, opuszczone i nieszczęśliwe dziecko. Całkowicie zagubione dziecko, które próbuje sobie dawać radę, tak, jak potrafi i najczęściej sprawia kłopoty: nauczycielom, wychowawcom, kolegom.
Nie daje sobie rady ze swoimi emocjami, nie potrafi sobie poradzić z nauką i narasta w nim żal.
Co się z nim stanie?
Powiecie, że tyle przecież dzieci przeżyło podobne rozstania.
Tak, to prawda, tylko co to zmienia? Wasze dziecko też pewnie jakoś da sobie radę, ale czy po to dawaliście mu życie, żeby je teraz na starcie zniszczyć, odebrać mu nadzieję?
Ten wpis wziął się z obserwacji. Patrzę i widzę wokół takie właśnie nieszczęśliwe dzieci, jest ich całe mnóstwo i wszystkie mają problemy.
I chociaż na zawołanie dostają nowy rower czy łyżwy, to tak naprawdę marzą tylko o jednym. Marzą o tym, żeby usiąść do stołu z obojgiem rodziców, pójść z nimi na spacer, porozmawiać o tym, co w szkole, przytulić się, posłuchać razem bajki.
To, co dzisiaj napisałam, może wyglądać na stek głupstw, na bajania jakiejś naiwnej, nawiedzonej mamuśki.
Jednak wszystko, co napisałam, wynika z moich doświadczeń i z obserwacji. Ludzie poddają się zbyt łatwo.
A o miłość i rodzinę trzeba czasem walczyć, jak lew, żeby ocalić swoje małe.
———————————————-
zdjęcie: Tumisu