Warto oglądać się za siebie
Przez wiele ostatnich lat, od kiedy już stałam się dorosła, miałam takie wrażenie i ono zresztą było nie tylko moje, że usilnie próbowano nam wmawiać, że powinniśmy patrzeć tylko przed siebie.
To, co za nami należy zapomnieć.
Mieliśmy być Europejczykami, zapomnieć o granicach. Narodowość to takie śmieszne coś, o czym nie warto pamiętać.
Historia, korzenie to wszystko jest mało ważne.
Mieliśmy być otwarci
I tak się jakoś dziwnie nagle porobiło, że w ostatnim czasie mnóstwo ludzi, a w tym mnóstwo młodych żyje historią.
Żołnierze Wyklęci są na ustach młodziaków, którzy o nich rozmawiają, słuchają, piszą, śpiewają. Młodzi reżyserzy kręcą film za filmem.
Co jest grane?
To jednak te korzenie są dla ludzi ważne? To jednak duma z bohaterów, przynależność do tej, a nie innej społeczności mają znacznie? I jasne, jednoznaczne postawy też?
Ten przykład z Wyklętymi nasunął mi się tak automatycznie, bo faktycznie jestem pod wrażeniem.
Skąd ci ludzie to wszystko i tyle wiedzą, skoro nikt ich tego w szkole nie uczył? Jednak te moje rozmyślania o ciągłości zaczęły się w innym momencie.
Kiedy w TVP zapowiadano serial o Eugeniuszu Bodo, pokazywano fragmenty starych filmów, moje dzieci siedziały przed telewizorem.
Młodsza córka stwierdziła nagle, że ona bardzo lubi takie filmy. Raz udało nam się jakiś jeden, nie pamiętam już który, obejrzeć. Dlaczego? Bo są takie ładne mamusiu.
Kiedy w radio usłyszała „Umówiłem się z nią na 9” w wykonaniu Lao Che, rozpoznała ją, bo widziała kiedyś fragment „Piętra wyżej”.
Swoją drogą dlaczego tacy wykonawcy jak Lao Che czy Bumelants ze swoim „CafeFogg” sięgają po takie starocie, a małym dziewczynkom to się podoba?
Wiecie, to taka moja podwórkowa filozofia, nie chcę dorabiać żadnej ideologii, są od tego mądrzejsi i bardziej wykształceni, ale coś w tym jest.
Ciągłość musi być chyba po prostu. Możemy sobie być nie wiem, jak nowocześni i światowi, głodni nowych, egzotycznych kultur i światowych sukcesów, ale musimy wiedzieć kim jesteśmy.
Musimy wiedzieć kim i skąd jesteśmy. Bo nam potrzebne jest poczucie wspólnoty i przynależności.
No, nie upieram się, że każdemu, ale większości, mam wrażenie, że tak.
I możemy iść w świat i chłonąć nowe. Bo jesteśmy jacyś. Konkretni.