Życie w wielkim sklepie
Mamo, ja chcę taką lalkę.
Mamo, ja chcę tego pieska na smyczy.
Mamo, ja potrzebuję tablet, telefon, smartfon…
Mamo ….
Widziałeś najnowszego smartfona?
Muszę mieć tę Hondę.
Takie głośniki są najlepsze.
Tego modelu nie warto kupować, bo to badziewie.
Potrzebuję…
Znacie to?
Nie macie czasem wrażenia, że celem życia każdego z nas jest kupowanie, wciąż nowych i nowych rzeczy?
Potrzebnych, niezbędnych? Sprawa dyskusyjna.
Najpierw męczymy się, żeby zarobić pieniądze, a potem te ciężko zarobione pieniądze lekką ręką wydajemy na rzeczy, najczęściej, zupełnie niepotrzebne.
Kupujemy, żeby za kilka dni zostawić, zapomnieć. Zupełnie jak nasze dzieci nowe zabawki.
W samym kupowaniu nie ma oczywiście nic złego.
Zarabiamy, możemy sobie na pewne rzeczy pozwolić i pozwalamy sobie, żeby ułatwić życie sobie i bliskim, żeby zrobić przyjemność sobie i innym. Nie ma w tym nic złego.
Tyle, że mam od jakiegoś czasu wrażenie, że spora część z nas nie myśli o niczym innym, tylko o tym, że coś trzeba kupić. Posłuchajcie samych siebie i innych tak z boku.
Kupowanie to nasz cel, kupowanie to nasz bóg.
A czy to wszystko ma sens? I dlaczego właściwie tak się dzieje?
Weźmy nowinki techniczne. Żyjemy w czasach, kiedy rzecz, którą kupiliśmy dzisiaj, za kilka dni jest już przestarzała, bo wchodzi nowy model, z lepszym rozwiązaniem.
I my musimy go mieć. Dlaczego?
Czy na przykład aparat fotograficzny, którego dotąd używamy robi złe zdjęcia? Dotąd nam się podobały.
No tak, ale ten nowy robi zdjęcia w lepszej rozdzielczości, można lepiej ustawić ostrość (wybaczcie, strona techniczna to nie jest moja najmocniejsza strona). Zdjęcia będą lepszej jakości, nie będzie szumów, cokolwiek to znaczy.
I jeśli możemy, kupujemy sobie nowy aparat, żeby zrobić pięć zdjęć w roku, a jeśli nie możemy kupić, cierpimy i rozmyślamy, jakby to było, gdybyśmy mieli nowy aparat.
I jesteśmy wściekli na cały świat i nieszczęśliwi.
Nowe telewizory, bardzo niezbędne, bo stare za małe, za mała rozdzielczość, nie ten kontrast.
Nowe komputery, bo stare to mała pamięć i w ogóle zamulają.
Nowe samochody, bo stare to cieniasy, nie można się rozpędzić do setki w 0,001 s. Itd. itd.
A gdyby tak usiąść i sobie porozmawiać? I sobie muzyki posłuchać, napić się wina, zielonej herbaty – co kto lubi?
A gdyby tak namalować obrazek z dzieckiem, pobawić się w stary niedźwiedź mocno śpi? Obejrzeć sobie dobry film na tym telewizorze, który mamy?
A gdyby tak sobie po prostu pospacerować po lesie, po parku, nad rzeką? Uwolnić myśli, po prostu być?
A może by komuś pomóc, bo tyle tej biedy i nieszczęścia wokół?
W końcu nikt nie powiedział, że musimy mieć wszystko, o czym tylko pomyślimy, ale o kochaniu bliźniego swego Ktoś mówił.
Nie dajmy się zwariować.
Kupujmy, oczywiście, że tak, w ten sposób w końcu możemy sobie ułatwić, umilić życie, ale nie dajmy się zwariować.
Nie dajmy sobie wmówić, że musimy mieć…
Notabene, ten wpis to pokłosie moich ostatnich zakupów z rodziną – szczerze nie cierpię ( zakupów oczywiście)
————————————————
Foto: https://pixabay.com/pl/users/stocksnap-894430/