Zanim wystygnie kawa ilustracja do recenzji książki
Książka

Zanim wystygnie kawa wiele może się zdarzyć

Wyobraź sobie, że masz możliwość cofnąć się w czasie do momentu, który był w jakiś sposób przełomowy dla Twojego dzisiejszego życia. I zanim wystygnie kawa przeżyć go jeszcze raz.

Czy chciałbyś zrobić coś inaczej niż wtedy, kiedy sytuacja miała miejsce?
Coś zmienić znając skutki tamtego wydarzenia?
Czy miałoby to sens, gdybyś wiedział, że taka podróż w czasie nie spowoduje, że to, co się wydarzyło, nie wydarzy się?
Realnie, fizycznie nic się nie zmieni, kiedy ją odbędziesz?

Podróż która nic nie zmieniając zmienia tak wiele

Odpowiedź na te pytania nie jest wbrew pozorom taka oczywista.
Przynajmniej według Toshikazu Kawaguchi, który jest autorem popularnej w ostatnim czasie powieści „Zanim wystygnie kawa
Dlaczego nie jest takie oczywiste, że nie ma to sensu?

Co właściwie wyobrażasz sobie myśląc o zmianie?
Od tego trzeba zacząć.
Co zmiana dla Ciebie miałaby oznaczać? Co właściwie musiałoby się stać, żebyś poczuł się zadowolony, szczęśliwy?
Dla bohaterów opowiadanych historii, którzy, nota bene, muszą się wykazać się pewną dozą odwagi, żeby spełnić kilka naprawdę trudnych warunków, taki powrót do przeszłości (lub wyprawa ku przyszłości, która jak się okazuje również jest możliwa) są sporym zaskoczeniem.
Właściwie nie sam powrót, co jego skutki. Pomimo tego, że, pamiętaj, ich dzisiaj się nie zmienia.
Dokładnie rzecz biorąc nie zmienia się ich sytuacja. Sprawy, które się wydarzyły, nie znikają. Nie są inne, lepsze, na co w pierwszym momencie, kiedy podejmują decyzję, mają nadzieję.
Co innego, jeśli idzie o nich samych.

Brzmi trochę dziwnie, wiem, ale więcej nie mogę napisać, bo zdradziłabym całą puentę.
Musisz sam przeczytać.
Warto.
To już kolejna książka japońskiego pisarza, jaką przeczytałam i muszę przyznać, że Japończycy mają talent do opowiadania historii.

Zanim wystygnie kawa Toshikazu Kawaguchi i filiżanka czarnej kawy

Tak daleko, tak blisko – miłość to miłość

Tak daleko od nas.
Tak odmienna kultura, a tak bliskie nam problemy i dylematy.
I miłość zwyciężyła pomimo wszystko i wbrew okolicznościom.

– Dziękuję – powiedziała Miki z najszerszym uśmiechem na świecie. – Dziękuję, że mnie urodziłaś. Dziękuję.. -Popatrzyła na Kei i nagle pokazała znak pokoju.
– Miki.
– Mamo.
W tym momencie serce Kei zaśpiewało ze szczęścia. Była matką tego dziecka. Nie była po prostu rodzicem. Była matką dziewczynki stojącej przed nią. Nie potrafiła powstrzymać łez.
„Wreszcie rozumiem”

Bo, jak się okazuje zmiana to niekoniecznie to, co wydaje nam się nią być.
To nie zawsze to, czego oczekujemy, czego byśmy chcieli.
Często dokonuje się zupełnie inaczej i w zupełnie innej przestrzeni niż oczekiwaliśmy. I może dać więcej niż się spodziewaliśmy.

Zanim wystygnie kawa na scenę. Oglądałabym

Kawaguchi jest, jak przeczytałam, dramatopisarzem i reżyserem.
Powieść „Zanim wystygnie kawa” powstała na bazie sztuki teatralnej. Nagrodzonej zresztą główną nagrodą na festiwalu Suginami Drama (nic nie wiem na jego temat).
I to się w tej książce czuje.

Małe, wręcz klaustrofobiczne pomieszczenie.
Kilka osób, w każdej opowieści w trochę innych konfiguracjach.
Bo chyba nie napisałam wcześniej, że ta powieść to kilka zupełnie osobnych historii, które łączy miejsce, cel i bohaterowie.
Stałe rekwizyty i przysłowiowa strzelba, w tym wypadku jeden z zegarów na ścianie, która jeśli się pojawi, musi w którymś momencie wystrzelić.
Tak, te historie wręcz proszą się o pokazanie na scenie.
Dobra opowieść jest zawsze w tym wypadku cenna.

Z tego, co wiem, jak na razie powstał jedynie film japońskiej produkcji pt. „Cafe Funiculi Funicula”. Tak nazywa się kawiarnia z powieści.
A w Polsce chyba ze dwa amatorskie spektakle.
Nic więcej na ten temat nie znalazłam.
Myślę, że dobrze zrobiony spektakl mógłby być ciekawy.
Z chęcią bym obejrzała.

Zanim wystygnie kawa to po prostu to dobra powieść

Wracając do książki, mnie osobiście czytało się ją z początku trochę trudno.
Japończycy mają talent do opowiadania historii, jednocześnie ich wrażliwość jest inna niż nasza.
Takie są moje odczucia.
Wyczuwam jakiś chłód, dystans. Mam zawsze na początku takie wrażenie, jakbym oglądała te wszystkie historie zza szyby.
Potem to wrażenie gdzieś się ulatnia i bohaterowie stają się, pomimo tego swojego sznytu ludzdzcy, w jakiś sposób bliscy.
„Zanim wystygnie kawa” czyta się bardzo dobrze. I jest trochę smutno, kiedy się kończy.
A potem się często wspomina te momenty, które najbardziej zapadły w pamięć i w serce.

Tak to już jest z dobrymi książkami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *